- Ludzie wyrzucają wszystko. Sprzęt, ubrania i meble są w całkiem dobrym stanie. W kontenerach można znaleźć również aluminiowe puszki, czyli złom – tłumaczy były mistrz w warcabach.
Za komuny pracował w ogrodnictwie, sklepie spożywczym i budował drogi. Aby wyjechać na zawody z klubem sportowym brał urlopy płatne i bezpłatne.
- Trenowałem od 1977 roku. W tym czasie byłem na wielu spartakiadach w Polsce. Zwiedziłem kraj wzdłuż i wszerz. Na 49 istniejących wówczas województw nie byłem tylko w województwach gdańskim i elbląskim – opowiada Jędrzycki.
Dawny zawodnik Ludowych Zespołów Sportowych ma 54 lata i nie może znaleźć pracy. Od kilku lat podejmuje prace interwencyjne lub pracuje gdzieś na czarno. Niedawno pracował w rzeźni, ale zakład padł i osiemdziesięciu ludzi poszło na zieloną trawkę.
Od kilku lat chodzi do pośredniaka, ale bezskutecznie. Mając 54 lata trudno dziś w Polsce otrzymać dobrze płatną posadę. Martwi go zwłaszcza fakt, że zostało mu zaledwie rok do emerytury. - Gdybyś Stasiu był na rencie lub miał grupę inwalidzką to robotę byś znalazł. A tak, nie opłaca mi się ciebie zatrudniać – słyszy od pracodawców.
- Proszę obejrzeć kronikę żeby pan nie myślał, że coś ściemniam – mówi Stanisław Jędrzycki Fot. Jacek Bomersbach
Gratulacje i dekoracje na fotografiach
W domu przy ul. Mostowej ma mnóstwo medali i pucharów – to nagrody za zawody. Aby nie być gołosłownym pokazuje kronikę ze zdjęciami i artykułami z Wiadomości Sportowych. Na fotkach działacze gratulują mu zwycięstw, dekorują i obejmują. W albumie są również dokumenty, punktacje sędziowskie i nazwiska kolegów klubowych.
- Proszę obejrzeć kronikę żeby pan nie myślał, że coś ściemniam. To jedno z pierwszych zdjęć z zawodów, tu na turnieju międzynarodowym w Soczi. A dziś jestem tylko pionkiem.
Były gracz doskonale pamięta każde wydarzenie, które opowiada kartka po kartce.
- A co takiego fajnego i interesującego jest w tych warcabach? – pytam. - To gra umysłowa, a myślenie może być przyjemnością. Oprócz tego uczysz się życia, masz lepszą koncentrację. Dzięki warcabom poprawiłem stopnie w szkole, stałem się bardziej opanowanym, dlatego sport ma wiele plusów – wylicza Jędrzycki.
Mistrz obecnie mieszka z matką i sparaliżowaną ciotką przy ulicy Mostowej. Fot. Jacek Bomersbach
Furia zawodnika
Ale są też minusy. Pojedynki w warcabach trwają wiele godzin. Czas trzeba dokładnie rozłożyć i rozplanować. I choć podczas turniejów nie dochodzi do rękoczynów, zawodnikom często puszczają nerwy.
- W mojej karierze taka sytuacja się nie zdarzyła, ale widziałem jak inni dostali wariacji, uderzali w zegar lub wywracali szachownicę. To ich wina, bo nie potrafili rozplanować siły na wiele godzin turnieju – twierdzi mężczyzna.