Wszystko zaczęło się od usterki – na wysokości wsi Lisina, w samochodzie, którym zaginiony jechał wraz z ojcem, pękła opona. Gdy okazało się, że w aucie nie ma lewarka, 32-latek postanowił na piechotę wrócić do domu po narzędzie. W tym czasie ojcu udało się znaleźć pomoc i wymienić koło. Podczas drogi powrotnej nie trafił jednak na syna. Nie było go również w mieszkaniu.
- W tym momencie to priorytetowa sprawa – mówi naczelnik średzkiej policji Piotr Moczkodan. - W poszukiwaniach uczestniczą siły z zewnątrz, wczoraj w akcję zaangażowano śmigłowiec z Wrocławia – niestety, bez rezultatu.
Ostatnią osobą, która widziała zaginionego, była jego matka. Po godzinie 13 mężczyzna pojawił się w mieszkaniu, zabrał lewarek i rowerem udał się w miejsce, w którym doszło do usterki.
Co stało się z mężczyzną? Czy został pobity? Może stał się ofiarą wypadku? - Sprawdzamy wszystkie wątki – mówi Moczkodan. - Nie ma jednak żadnych danych o udziale osób trzecich, zaginiony nie miał wrogów. Sprawdzaliśmy również wątek nieszczęśliwego wypadku – tym bardziej, że w tym samym dniu w Kobylnikach dachował samochód, którego kierowca był pijany. Póki co przeczesaliśmy cały teren w okolicy, którą jechał zaginiony – kończy naczelnik średzkiej policji.