- Trzeciego września w blokach pojawiły się komunikaty, że woda jest zdatna do picia. Kilka dni później rozwieszono ulotki, że nie można jej pić. Nie nadaje się również do higieny osobistej – rozkłada ręce Anna Kowalczyk, jedna z mieszkanek Ciechowa.
Chodzi o komunikat sanepidu, który informuje, że kranówka pod względem bakteriologicznym jest bez zarzutów i nadaje się do spożycia. Parę dni później pojawiły się jednak ostrzeżenia, że woda jest zanieczyszczona i nadaje się wyłącznie do celów sanitarnych np. pranie.
Fot. WFP
- To wprowadziło ludzi w błąd. Ja po pierwszym komunikacie wykąpałam swoją córkę, która dostała wysypki na całym ciele. Miała również silne bóle brzucha. Podobne objawy miały inne dzieci z bloków - skarży się pani Lucyna, która ma zamiar pozwać tutejszą spółdzielnię mieszkaniową do sądu. Pozwy o niedoinformowanie ludności, chcą złożyć też inni lokatorzy, którzy ucierpieli z tego powodu.
- Nie tylko dzieci dostały chrost. Proszę spojrzeć jak wygląda moja ręka – pokazuje pani Leokadia, która mieszka w blokach.
Sklep spożywczy - tu ludzie najczęściej kupują wodę mineralną. Fot. WFP
Pomstują za ścieki w kranie
Kilka dni temu woda zmieniła kolor z brunatnoczerwonego na słomkowo-żółty. To z powodu sporej dawki chloru zabijającego bakterie. Woda odkażana jest od kilku tygodni i ludzie nie mogą przyzwyczaić się do jej zapachu.
- Obecnie "mineralna" w Ciechowie najlepiej się sprzedaje. Od pewnego czasu ludzie zaopatrują się w pięciolitrowe butle z "Jordanką", bo jest najtańsza – mówi sprzedawczyni w spożywczym.
W sklepie ludzie pomstują, na czym świat stoi na prezesa spółdzielni mieszkaniowej, który odpowiada za zaopatrzenie w wodę, sanepid i władze Środy Śląskiej, że doprowadziły do takiej sytuacji.
- Ścieki w kranie płyną od paru miesięcy. Ale dopiero wczoraj podstawiono nam beczkowóz. To jest skandal! – denerwuje się starszy mężczyzna.
Bo mleczarnia nie pożyczyła
Co na to prezes spółdzielni mieszkaniowej "Na Skarpie"?
Mieszkańcy skarżą się, że beczkowóz podstawiono dopiero po miesiącu awarii. Fot. WFP
- Chcieliśmy wcześniej podstawić beczkowóz, ale najzwyczajniej go nie mieliśmy. Ma go mleczarnia, ale nam nie pożyczyła, dlatego musieliśmy sami kombinować – wyjaśnia Ryszard Ożóg, prezes, który odpiera zarzuty lokatorów.
Jego zdaniem woda śmierdzi, bo jest chlorowana, a ludzie nie potrafią docenić, że kranówkę odkaża się dla ich dobra.
Przydałaby się w blokach winda – mówią starsi mieszkańcy, którzy targają wiadra na ostatnie piętro. Fot. WFP
Zdaniem prezesa jest wiele powodów skażenia wody.
- Energetyka często wyłącza nam prąd. Jego chwilowy brak wstrzymuje pracę wodociągów. To powoduje tzw. cofkę w rurach i szlam rurami trafia do mieszkań – tłumaczy.
Prezes obwinia również właścicieli szamb, którzy wylewają ścieki na polach. Sytuacja poprawiłaby się po zamontowaniu na prywatnych posesjach zaworów antyskażeniowych zatrzymujących szlam, ale do tego trzeba przekonać właścicieli posesji. Nie wiadomo, kiedy sytuacja się polepszy. Obecnie remont lub wymiana kanalizacji nie wchodzi w grę.
Pani Leokadia pokazuje wysypkę na ręce. Fot. WFP