- Autobusy prywatnej firmy przewozowej Kazimierza Słobodziana są w opłakanym stanie – pisze nasz czytelnik. - Szczególnie mały biały bus transportowy, o którym chcę napisać. Dziś bowiem wracałem ze Środy Śląskiej. Na przystanku początkowo było 5 osób, później zaczęło ich przybywać - ostatecznie na autobus oczekiwało około 30 osób. Wszystkich ogarnęło wielkie zdziwienie, gdy na przystanek podjechał w końcu wspomniany mały bus. Kiedy padło pytanie, dlaczego nie podstawiono większego pojazdu, kierowca wypalił, że „duży autobus się zgubił”. Następnie ogłosił, że jeśli ktokolwiek chce się dostać do domu – niech wsiada.
Oczywiście kierowca nie obniżył ceny biletu za jazdę "w puszcze z sardynkami" i kazał zapłacić jak za zwykły bilet. Już przed samym odjazdem okazało się, że nie można zamknąć drzwi. Kierowca kazał jakoś się upchać – ostatecznie drzwi udało się zamknąć. Na pierwszym przystanku kilkanaście osób musiało wysiąść, aby te właściwe też mogły to zrobić. I tak przez następne przystanki.
Fakt ten dziwi mnie bardzo, bo jak bus, który się palił w czasie jazdy (widziało to kilka osób), który nie ma tylnych drzwi i do którego ludzie upychani są jak sadrynki, został dopuszczony do przewozu osób?
Zachęcamy do dyskusji na temat komunikacji w Środzie Śląskiej. Czy zdarzyło się Państwu podróżować w przepełnionych busach? Jak oceniają Państwo ich stan techniczny?