Numer „na paczkę”
Do drzwi puka kurier. Oświadcza, że ma paczkę za zaliczeniem. Sprawdzamy. Faktycznie to do nas, mimo, ze nic nie zamawialiśmy. Adres firmy nadającej „naszą” paczkę jest nam zupełnie nieznany. Kurier tłumaczy, że on nic nie wie, że on tylko to rozwozi. Proponuje jednak, że może zadzwonić od nas do firmy i sprawa będzie wyjaśniona od ręki.
- Dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzi wpuszcza taką osobę do domu i pozwala zadzwonić, bo chce po prostu jak najszybciej sprawę wyjaśnić. Kurier wykonuje krótki, około minutowy, telefon na numer stacjonarny do rzekomej firmy. Niby sprawdza, czy nie zaszła pomyłka, po czym informuje, że faktycznie. Przeprasza grzecznie, zabiera paczkę i wychodzi. Później przychodzi rachunek telefoniczny na przykład na równowartość dziesięciu tysięcy dolarów – mówi oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Środzie Śl. sierż. szt. Janusz Tarka. – Wystarczyło, że niby-kurier wykręcił numer telefonu, zainstalowanego w jakimś wynajętym „na lewo” mieszkaniu gdzie znajduje się urządzenie automatycznie przekierowujące połączenie w świat (Seszele, Wyspy Bali, Kajmany i inne – przyp. red.), a w końcu na sexlinię, na przykład na Bahamach.
W takim układzie, kiedy dzwoniono z naszego telefonu za naszą zgodą, szans na reklamację rachunku-giganta raczej nie mamy.
Na „wygraną” i „telekomunikację”
Kolejna sytuacja. Dzwoni człowiek podający się za pracownika telekomunikacji, z informacją, że właśnie wymieniono skrzynkę kablową, rozdzielczą lub cokolwiek innego. W związku z powyższym monterzy testują połączenia i proszą o potwierdzanie ich poprawnego funkcjonowania przez naciśnięcie klawiszy: 9, 9#, 09, 09#, 90, 90#. Tego robić nie należy. Pod żadnym pozorem. To także grozi kosztownym przekierowaniem do Wielkiej Brytanii czy gdzieś dalej, na którąś z wysp Pacyfiku.
Dzwoni telefon. Odbieramy i okazuje się, że wygraliśmy konkurs z cenną nagrodą (przeważnie ekskluzywną wycieczkę). Rozmówca prosi tylko o naciśnięcie klawisza 9 w celu potwierdzenia wiadomości. Tego także robić nie można. To bowiem kosztuje np. 20 funtów za minutę, a rozmowa przekierowana jest „okrężną drogą” do sexlinii w Anglii. Błyskawiczne odłożenie słuchawki też już nam nie pomoże, bo i w tym przypadku połączenie rozłączone zostanie dopiero po upływie pięciu minut.
Nie jest to koniec tricków. W przypadku, kiedy podzielimy się w z oszustami swoimi danymi, to po następnych dwóch minutach dostaniemy potwierdzenie, że jednak to nie my jesteśmy szczęśliwymi zwycięzcami. I za tą krótką rozmowę zapłacimy bardzo słono. Jedyne, co można zrobić to – natychmiast po odebraniu telefonu – jak najszybciej się rozłączyć. Tym bardziej, jeśli w żadnym konkursie nie braliśmy udziału.
Jak uniknąć „numeru telefonicznego”?
Problem dotyczy też telefonów komórkowych. W ich przypadku, nigdy nie należy naciskać 9 lub 9,0,# lub 0,9,// w tych kombinacjach.
Jak uniknąć „numeru telefonicznego”? Najwięcej zależy od nas samych. Przede wszystkim nie wpuszczać do domu i nie dopuszczać do prywatnego telefonu obcych. Nie reagować na telefony z prośbą o naciśnięcie któregokolwiek klawisza telefonu w celu potwierdzenia czegokolwiek. Nie oddzwaniać do nieznanych firmy, czy osób. Nie dać się nabrać na niespodziewane wygrane.
Jeśli jednak jesteśmy gościnni i nie potrafimy odmawiać, trzeba skontaktować się ze swoim operatorem w celu zablokowania połączeń z numerami komercyjnymi typu: 0-700..., 0-300..., 0- 400 i możliwości przekierowania na nie. Wskazane jest także zablokowanie numerów międzymiastowych, międzynarodowych i komórkowych. Operator udostępnia wówczas osobisty kod aktywujący takie połączenia i drugi kod dezaktywujący, które powinniśmy zapamiętać i (jak innych PIN-kodów) nie pokazywać nikomu.
Dobrze jest zapisać datę i godzinę rozmowy z operatorem, zapisać numer zgłoszenia i personalia osoby przyjmującej je. Idąc dalej, można także – tak na wszelki wypadek – poprosić o pisemne potwierdzenie realizacji naszych wniosków.
- Pierwsze tego typu oszustwa odnotowano jakiś czas temu na terenie Legnicy. Nie można wykluczyć, że telefoniczni oszuści zechcą spróbować szczęścia i u nas – mówi sierż. szt. Janusz Tarka. – Warto o tym, pamiętać i nie lekceważyć przestróg.