W niedzielny poranek – ten sam, co święto wina – mieszkańcy bądź to wracający z imprezy, bądź podążający do kościoła (na siódmą), mogli się natknąć na pierwsze plakaty wyborcze – nieśmiałe jeszcze jak wiosenne przebiśniegi, ale jednak prawdziwe. Na wszystkich widniał wizerunek tego samego człowieka, logo partii i jej krótkie hasło.
Na tej podstawie trudno stwierdzić, co kandydat proponuje potencjalnym wyborcom, jak również, do czego chce być wybrany. Jedni twierdzą, że chce być burmistrzem, inni, że starostą. Na dwoje więc babka wróżyła. Na troje – w przypadku gdyby chciał tylko do którejś z rad.
Z plakatów tych, mimo oszczędnej treści, można wywnioskować jakim jest człowiekiem. Każdy, kto czynnie uczestniczy w życiu wyborczym, zauważył, że owe plakaty to pozostałość z zapasów po ostatnich wyborach parlamentarnych. Tak więc nadwyżki sejmowe nie poszły na przemiał. Z tego wynika, że jest to człowiek oszczędny w słowach, ale gospodarny.
Kto będzie następny? Dowiemy się niebawem