- To był mało inteligentny głos pijanej kobiety, która kilka razy dopytywała się skąd mam ten numer. Nie odpowiedziała na żadne moje pytanie o Radka. Później odłożyła słuchawkę i do dziś jej nie podnosi – opowiada Alina Liberska, mama 32-latka, który zaginął w lipcu.
Policja próbowała namierzyć telefon Radka, jednak na to potrzebny jest czas. Posiadacz komórki musiałby rozmawiać przez nią co najmniej 15 minut - wtedy udałoby się zlokalizować miejsce. Niestety komórka milczy.
Przypomnijmy. 19 lipca, około godziny dwunastej 33-letni Radek Liberski z Lubiatowa (gmina Miękinia) jechał z ojcem maluchem. Na wysokości wsi Lisina w samochodzie pękła opona. Kiedy okazało się, że zapasowa również jest dziurawa i w aucie nie ma lewarka Radek postanowił wrócić do domu po narzędzia.
- Lewarek zapakował do plecaka i wsiadł na rower. Do miejsca, gdzie stał maluch jedzie się zaledwie pół godziny. Niestety tam już nie dotarł – mówi pani Alina.
Rodzice poszukują Radka różnymi sposobami. Ostatnio o pomoc poprosili wróżkę. Fot. WFP
Jeszcze tego samego dnia rodzina powiadomiła policję. Początkowo myślano, że Radka potrącił jakiś samochód, jednak poszukiwania w szpitalach nie przyniosły rezultatu.
W nocy spadł deszcz, który rozmył ślady. Na drugi dzień policja przeczesała okoliczne lasy i drogi. Z Warszawy ściągnięto nawet śmigłowiec z kamerą termowizyjną, ale bez rezultatu.
- Nie znaleziono też roweru górskiego, ani plecaka. Razem z Radkiem zaginęły dokumenty. Po pewnym czasie znalazł się świadek, który twierdzi, że widział 33-latka w dniu zaginięcia jak rozmawiał z dwoma mężczyznami pod sklepem spożywczym w Kobylnikach. Nie wiadomo, jednak, kim oni byli – rozkłada ręce Wojciech Liberski, ojciec Radka.
– Mam nadzieję, że syn się odnajdzie – mówi Alina Liberska. Fot. WFP
Groźby za zeszyt
Kiedy poszukiwania nie przyniosły rezultatu rodzina poprosiła o pomoc wróżkę z Wrocławia. Tarocistka stwierdziła, że Radek żyje, tylko nie jest świadom swojego istnienia.
- Czyli jest pod wpływem narkotyków lub leży gdzież w szpitalu z poważnym urazem głowy. Chcemy o pomoc prosić człowieka, który za pomocą telepatii specjalizuje się w poszukiwaniach osób zaginionych – dodaje mama Radka.
Co mogło się z nim stać? Może znalazł pracę za granicą i po cichu wyjechał z Polski? Taką możliwość wyklucza rodzina, bo to nie byłoby w jego stylu. Może ktoś mu groził?
- W Zakrzowie prowadziliśmy sklep spożywczy, który splajtował. I jak to bywa na wsi, wiele towarów sprzedawaliśmy na zeszyt tzw. kreskę. Wiem, że synowi odgrażało się kilku dłużników z sąsiednich miejscowości. Nie mam jednak pojęcia czy policja sprawdziła ten trop – dodaje Wojciech Liberski.
Czy Radek miał dziewczynę?
- Tak, młodszą kilka lat od siebie, jednak tuż przed zaginięciem się rozeszli. Kiedy poszukiwania syna trwały tydzień przyjechała do nas zabrać swoje rzeczy. Ją zapewne również przesłuchiwała policja – dodaje Liberski.
Po pomoc do Itaki
W poszukiwania włączyła się fundacja Itaka, która jako jedna z nielicznych w Polsce i Europie zajmuje się problemem zaginięć.
Pracownicy i wolontariusze fundacji odbierają i wykonują kilkadziesiąt telefonów dziennie. Organizują dyżury specjalistów: psychologów i prawników, którzy służą radą i wsparciem. Zdjęcia zaginionych publikują na stronie www.zaginieni.pl., gdzie również umieszczono zdjęcie Radka.
- Pomagamy rodzinom kontaktować się z policją, dodatkowo otrzymujemy wiadomości o zaginionych od informatorów a następnie przekazujemy je rodzinie i policji. Proponujemy też spotkania w grupach wsparcia, gdzie bliscy osób zaginionych mogą porozmawiać z innymi rodzinami przeżywającymi podobny dramat. Wszelką pomoc świadczymy nieodpłatnie – wylicza Aleksandra Kiełczewska z zespołu poszukiwań i identyfikacji fundacji Itaka.
W 2007 roku zgłoszono w Polsce 15 671 zaginięć. Ze statystyk policyjnych wynika, że największy odsetek to osoby w wieku średnim. Z tego 4,5 tysiąca to dzieci. W grupie nieletnich najwięcej zaginięć przypada na grupę wiekową 14 – 17 lat. Dwadzieścia procent wszystkich zaginionych stanowią seniorzy.
Dlaczego znikają?
Przyczyny zaginięć są silnie skorelowane z grupą wiekową. Małe dzieci giną najczęściej z powodu niewłaściwej opieki lub nieprzestrzegania poleceń rodziców.
Wiele zaginięć młodzieży jest wynikiem sytuacji, kiedy to młody człowiek zetknął się z przerastającymi go problemami.
- Kłopoty z pracą, konflikty w rodzinie, rozpad małżeństwa, wyjazdy zagraniczne w poszukiwaniu pracy i kłopoty finansowe to częste przyczyny zniknięć dorosłych – dodaje Aleksandra Kiełczewska.
Osoby starsze giną najczęściej z powodu kłopotów z pamięcią i innymi dolegliwościami związanymi z wiekiem. Przestępstwa takie jak: uprowadzenie, pedofilia czy morderstwo stanowią znacznie rzadszą przyczynę.
Z danych fundacji wynika również, że zaginięcia niezwykle rzadko związane są z przystąpieniem do sekty.