Pozostałym czytelnikom proponujemy zabawę w dopasowanie konkretnych osób sprawujących obecnie władzę w lokalnych samorządach Ziemi Średzkiej do poszczególnych metod. Do każdego typu można dopasować dowolną ilość osób, podobnie jak do jednej osoby można dopasować różne metody. Za wyniki nie bierzemy odpowiedzialności. Życzymy trafnych skojarzeń i udanej zabawy.
Na ladacznicę wyborczą. To pojęcie pojawiło się niedawno, choć dotyczy zjawiska znanego od dawna. Trzeba po prostu, przy każdej nadarzającej się okazji, obejmować się, ściskać, robić słodkie oczka, przytulać się i łasić lubieżnie do parlamentarzystów. Nie z jednej, wybranej, opcji, a z każdej, jaka akurat będzie pod ręka. Od PO, przez SLD, PiS, Samoobronę, po PSL, czy LPR. Kto wie, kiedy i do czego może się to przydać?
Na fundatora. Należy zorganizować imprezę sportową. I pal sześć wyniki, ale do tego trzeba koniecznie ufundować puchar. Można nawet dwa i obowiązkowo trzeba imprezę odwiedzić osobiście. Najlepiej wygłosić słowo wstępne, po czym stawić się na zakończenie i ufundowany puchar wręczyć. Jeśli nie jest się przysłowiową żyłą, to można do grona fundatorów-wręczaczy dopuścić kumpla lub koleżankę. Niech także łapią plusy.
Na Kazimierza Wielkiego. Sposób na nową kadencję dla pań i panów będących u władzy aktualnie. Trzeba budować, asfaltować, brukować, malować, oświetlać, remontować, odnawiać. Najlepiej w ostatnich miesiącach przed wyborami. Że niby wcześniej się nie dało, a teraz akurat tak. Mądry nabrać się nie da. Głupi zagłosuje. A, że głos wyborczy, podobnie jak pieniądz, nie śmierdzi, więc budować, asfaltować, brukować, malować...
Na prezesa. Wystarczy być prezesem klubu sportowego. Klubu, w którego skład wchodzi jak najwięcej chłopaków z naszego okręgu wyborczego. Dziesięciu swoich to średnio dziesięć matek, dziesięciu ojców, mniej więcej tyle samo braci, czy sióstr. Do tego dziesięć żon, dziewczyn, bądź sympatii. Czyli każdy zawodnik to średnio około siedem głosów. Razy dziesięć to siedemdziesiąt. Jeśli zagłosują jeszcze inni, można o mandacie radnego pomarzyć.
Na społecznika. Wystarczy odpowiednio wcześnie (żeby wyglądało naturalnie) podłączyć się do jakiejś organizacji pomocowej czy stowarzyszenia charytatywnego i wziąć udział w kilku akcjach na rzecz ludności. Koniecznie należy mieć wówczas wejścia do lokalnych mediów, tak, żeby ukazać się na zdjęciu i znaleźć na upublicznionej liście osób, którym się za pomoc w akcji dziękuje. Czasem daje to dobre efekty.
Na wazelinę. Należy w miejscach publicznych kadzić i czapkować lokalnym vipom. Z jednej strony mile połechcze to ich próżność, a z drugiej – może akurat zapamiętają i pozwolą wystartować ze swojej listy wyborczej? Jak pójdzie dobrze, to przy późniejszym dzieleniu stanowisk także pomogą się ustawić. Warto jednak pamiętać, że łaska pańska na pstrym koniu jeździ.