Mariana (50 l) i Edwarda (54 l) Łuków odwiedzili w domu mężczyźni, którzy zaproponowali pracę w Niemczech. Przyjechali białym busem, w środku znajdowali się też inni robotnicy pracujący za zachodnią granicą.
- Do domu weszło trzech mężczyzn. Jeden z nich miał ciemną karnację skóry i wyglądał na Roma. Zaproponowali braciom robotę - ładowanie mebli na ciężarówkę na osiedlu pod Berlinem, gdzie dawniej mieszkali Amerykanie – opowiada Lucjan Malicki, sąsiad, który jako ostatni widział braci.
Marian i Edward mieli wrócić po trzech dniach. Niestety ślad po nich zaginął. - Byli bardzo zżyci. Do Niemiec miał jechać starszy Edward, ale młodszy Marian powiedział, że nie opuści brata i wyjechali razem. Pozostawili gospodarstwo i zwierzęta, którymi się zaopiekowałem – dodaje sąsiad.
Gubi się w relacjach
Kim są zaginieni bracia? Marian jako murarz dorabiał na różnych budowach w pobliskich miejscowościach. Starszy Edward dawniej pracował w melioracji na Żernikach. Obaj nie mają średniego wykształcenia, a w Szczepanowie imali się różnych prac dorywczych. Nie założyli również własnych rodzin.
Po tygodniu od zaginięcia ich siostry zgłosiły sprawę policji. Przyniosły zdjęcia i na własną rękę rozpoczęły poszukiwania wśród znajomych i sąsiadów. Odnalazły mieszkańca Komornik Pawła Sz., który twierdzi, że bracia pracują w Niemczech i mają się dobrze. Mężczyzna obiecywał nawet, że nagra na dyktafon ich głos, ale do dziś tego nie zrobił.
- Ten człowiek kręci i gubi się w relacjach. Co innego opowiada nam, co innego sąsiadom. Bardzo niepokoimy się o naszych braci – martwią się Maria i Kazimiera.
Paweł Sz. miał obiecywać rodzinie, że bracia niedługo wrócą. Minęły już cztery miesiące i niestety nie otrzymali żadnej kartki, telefonu lub innego sygnału, że w ogóle żyją.
Naćpani i zamknięci?
Siostry szukały pomocy nawet u znanej jasnowidzki z Głogowa, która za wizytę zażyczyła sobie 200 zł. Według niej bracia pracują jako niewolnicy na farmie w miejscowości Hoorn w Holandii. Są ubezwłasnowolnieni za pomocą narkotyków i alkoholu, którym mafia podaje im w jedzeniu.
- Jasnowidzka dokładnie opisała miejsce, gdzie Edek i Marian pracują. Ferma ma się znajdować niedaleko cmentarza, gdzie mogą leżeć różni zamordowani robotnicy. Podała nawet numer busa (ND 7522L), który zawiózł ich do Holandii – opowiada Maria Łuków.
Rodzina nie ma jednak pieniędzy, aby jechać do Hoorn i sprawdzić informacje. Zdaniem sióstr poszukiwania prowadzone przez policję są ślamazarne i nie posuwają się do przodu.
- Otrzymaliśmy zawiadomienie o zaginięciu braci. Z relacji świadków wynika, że pojechali do Niemiec w celach zarobkowych. Uruchomiliśmy odpowiednie procedury, m.in. zawiadomiliśmy wszystkie jednostki policji w Polsce i wrocławską komendę, która zajmuje się poszukiwaniami zaginionych – informuje Maria Stefanowska, oficer prasowy w komendzie policji w Środzie Śląskiej.
My również czekamy na informacje w tej sprawie. Być może wiedzą Państwo o czymś, co pozwoli ustalić miejsce pobytu Edwarda i Mariana Łuków.