- To było około godziny 22. Szykowaliśmy się do spania, kiedy usłyszeliśmy głośny huk. Butelka po piwie roztrzaskała szybę. W pokoju spały wnuki, ale na szczęście nic im się nie stało – opowiada Kazimierz Pałaszewski z ulicy Topolowej. Jego posesja graniczy z osiedlem socjalnym.
Sprawca musiał mieć niezłą krzepę, aby z odległości ok. 10 metrów rozbić solidną szybę gazową. Jej wymiana będzie kosztować gospodarza ok. 900 zł.
Miesiąc wcześniej butelka rzucona z baraków przeleciała nad głową pracującego tam robotnika i trafiła w betoniarkę. Parę dni temu na podwórku eksplodowała petarda.
- Chyba się ktoś na mnie uwziął, ale nikomu nic nie zawiniłem. Będę musiał podwyższyć mur lub zamontować solidne rolety na oknach – rozkłada ręce właściciel.
Niektórzy sąsiedzi w obawie przed atakami na ogrodzeniach zakładają drut kolczasty.
Janina Dziewulska mieszka dwa domy dalej od pana Kazimierza. Pewnej nocy ktoś wyczyścił jej działkę z ogórków.
- Nikogo nie oskarżam, bo za rękę nie złapałam. W sumie straciłam wiadro ogórków – opowiada.
Bardziej wylewna jest pani Jadwiga, która prosi o niepodawanie nazwiska.
Kobieta szczegółowo wylicza rabunki ze swojej posesji. Z kurnika ginęły jajka, z drzew znikały owoce. Po pewnym czasie szaber stał się plagą, a młodzież stawała się coraz bardziej zuchwała.
- Doszło do tego, że z kradzieżami przestali się kryć. Jawnie przeskakiwali przez płot nie zważając, że tu mieszkam. Dłużej tego nie wytrzymałam i wyściełam wszystkie wiśnie – skarży się lokatorka.
Demoralizacje przez bezrobocie
Mieszkańcy wspominają lata osiemdziesiąte, kiedy przy Topolowej budowali swoje domy. Wtedy osiedle barakowe stało tam już 10 lat, ale relacje międzysąsiedzkie inaczej wyglądały.
W eternitowych domkach kwaterowano ludzi z całej Polski, którzy znaleźli pracę w Środzie Śląskiej. Byli to robotnicy z kombinatów i brygady sprzątające miasto. Najliczniejszą grupę stanowili Romowie.
- Wszyscy rano wychodzili do pracy. W soboty odbywały się imprezy, ale nikt butelkami w szyby nie rzucał. Młodzież nie była zdegenerowana, a pojęcie bezrobocia pokoleniowego nie istniało – tłumaczy jeden z mieszkańców.
Problemy zaczęły się w latach 90., kiedy miasto zaczęło zasiedlać Lipową ludźmi z eksmisji. Sporo z nich nadużywa alkoholu.
- W lipcu funkcjonariusze mieli tam pięć zgłoszeń. Interwencje dotyczyły między innymi pijanej matki opiekującej się dzieckiem i awantur pod wpływem alkoholu – mówi Marta Stefanowska z policji w Środzie Śląskiej.
Drugim niebezpiecznym miejscem w mieście jest osiedle Piastów Śląskich.
Nie chcą kolejnego getta
Skutkiem bójek i częstych wizyt policji jest strach sąsiadów, którzy w poczuciu zagrożenia odgradzają się murem.
Z tego powodu sporo osób sprzeciwia się budowie nowego domu socjalnego. Powstaje on w miejscu spalonych rok wcześniej baraków.
Obecnie prace wstrzymano z powodu zamieszania wokół projektu zgłoszonego przez gminę, a obecnym stanem faktycznym budynku.
- Wszczęto postępowanie naprawcze w tej sprawie. Prace wykrawały poza remont tylko przebudowę. Gmina złożyła już dokumenty z naniesionymi poprawkami. Budynek na pewno nie zostanie rozebrany – zaznacza Mieczysław Knapek, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Środzie Śląskiej.
W nowym domu powstanie 11 lokali wliczając do tego świetlicę razem z zapleczem.