Nie miałem pojęcia
- Idea Mapy jest przewrotna, bo zwykle przewodniki kojarzą się przede wszystkim ze stroną wizualną. Jest zdjęcie, do niego podpis i informacja, dlaczego warto tam przyjść. Tu wprawdzie też mamy zdjęcia i opisy, ale jest to efekt pracy z osobami, które nie widzą, które opisywanych przez siebie miejsc nigdy nie widziały i prawdopodobnie nigdy już nie zobaczą. To jednak w żaden sposób nie eliminuje ich z grona odbiorców miasta i ludzi mogących o nim opowiedzieć – wyjaśnia Maciej Bączyk z Ośrodka Postaw Twórczych we Wrocławiu.
Pomysłodawca, twórca i koordynator wystawy-projektu „Niewidzialna mapa Wrocławia” gościł w średzkim Muzeum Regionalnym, na wernisażu wystawy, 23 lutego.
- Wyszedłem z założenia, że osoba niewidoma, bądź ociemniała, także porusza się po tym mieście, czasem z konieczności, czasem dla przyjemności, musi to miasto lepiej lub gorzej znać, i ma na jego temat swoje zdanie. Zainteresowało mnie, co może powiedzieć o mieście człowiek, który go nigdy nie widział. Zakładałem, że dowiem się o miejscach mi znanych, rzeczy, o których nie miałem pojęcia.
- Chcąc stworzyć ten przewodnik, musiałem przede wszystkim dużo rozmawiać z osobami, które nie widzą. Był to mój pierwszy z nimi kontakt. Początkowo nie bardzo wiedziałem, o co tak naprawdę mogę zapytać, a później pytania zaczęły się pojawiać spontanicznie: co im się śni, co „widzą” kiedy nic nie widzą, co pamiętają z czasów zanim stracili wzrok? – opowiada Bączyk.
Fot. WFP
Coś innego i niezwykłego
Efekty i dokumentacja tych rozmów zawarte są w książce-przewodniku o tym samym, co wystawa tytule. Sama wystawa to trzydzieści czarno-białych fotografii autorstwa Karola Krukowskiego, z których każda opatrzona jest składającym się z tysiąca znaków opisem tego, jak dane miejsce „widzi” dana osoba niewidoma. To samo w języku Braille’a, a do tego nagrane dźwięki, jakie słyszy się w danym miejscu. Wśród miejsc ciekawych i przyjemnych są i takie, które kojarzą się źle, w których osoby niewidome nie lubią przebywać.
- Jest dużo pomysłów na to, żeby ludzi pełnosprawnych integrować z osobami niepełnosprawnymi. Te drugie najczęściej czegoś oczekują: podjazdu dla wózka, udogodnień architektonicznych, a ja chciałem pokazać, że mają także coś do zaoferowania dla osób pełnosprawnych. Coś innego i na swój sposób niezwykłego – zwraca uwagę Maciej Bączyk.
Nieodłącznym elementem średzkich wernisaży jest loteria. Tym razem szczęście miał średzianin Andrzej Waczyński. Wygraną książkę „Niewidzialna mapa Wrocławia” przekazał średzkiej Bibliotece Publicznej, na ręce jej – obecnej na wernisażu – dyrektor Anny Kuszlik.
Ludzie widzący, są bardzo przywiązani do odpierania „ataków” rzeczywistości wizualnej. Są mniej wyczuleni na zapach, na dźwięk, na dotyk. Chłoną najczęściej tylko to, co widzą. A jak widzą osoby niewidzące? Oto kilka przykładów:
Jeszcze wtedy widziałem
- Na mnie zrobił ogromne wrażenie. W pewnym momencie wyobraziłam sobie, że go widzę: wywyższony Chrystus, zawieszony między niebem, a ziemią, z rozłożonymi rękami, otwarty na innych ludzi... Widziałam go po swojemu, niekoniecznie, takiego, jaki jest. Nie zdążyłam zobaczyć Ostrowa Tumskiego. Znam go z wielu opisów, ale wielu rzeczy jeszcze mi brakuje... – Katarzyna (Ostrów Tumski, pomnik Chrystusa Króla).
Fot. WFP
- Ten budynek zbudowali Niemcy. (...)Taśmoteka mieści się w dawnych schronach. Ten budynek jest bardzo logicznie zaprojektowany. (...) Chociaż jestem niewidomy, to zrozumiałem ten układ w ciągu jednego dnia. Radio jest skarbnicą wiedzy, oknem na świat, a niewidomy człowiek wobec radia jest w pełni samodzielny... – Leszek Kopeć (Polskie Radio Wrocław przy ul. Karkonoskiej).
- Byłem kiedyś we Wrocławiu, w 1997 roku na wycieczce. Jeszcze wtedy widziałem. Rynek zapamiętałem przelotnie, ten obraz nie utrwalił mi się w pamięci. Mogłem jednak porównać rynek krakowski do wrocławskiego. Teraz, jako niewidomy, wchodząc na rynek w Krakowie, czuje się, jakbym był na lotnisku – ogromna przestrzeń. Z kolei rynek wrocławski wydaje mi się przyjemnie kameralny. Teraz to doceniłem... – Ernest Falkiewicz (Rynek wrocławski).
- Na peronach gwar ludzi, gruchające gołębie, wjazd pociągu, wstrętnie piszczące hamulce. Potem ludzi wysiadają, witają się. Fajne to jest. Rzucają się sobie w ramiona. Dobrze się tego słucha. Tutaj czeka się na to, żeby wyjechać z miasta. Czeka się na tę zmianę i ona przychodzi. Zawsze. A w życiu bywa różnie. Dworzec autobusowy jest jakiś taki mniej romantyczny... – Magdalena Radwańska (Dworzec Główny PKP).