Piotr Batog chciał, aby Zakrzów zasłynął w regionie. W ościennych gminach organizuje się festiwale rzemiosł oraz różne imprezy folklorystyczne, dlaczego miałoby się to nie udać w Zakrzowie?
Plener historyczny nie tylko promowałby produkty regionalne mieszkańców, ale również całą gminę Środa Śląska.
Pan Piotr do udziału zaprosił najlepszych w Polsce ludzi zawodowo zajmujących się odtwarzaniem historycznych przedmiotów.
- Zaprosiłem ludzi, którzy zbudowali dymarkę do wytopu żelaza. Były pokazy strzelania ze średniowiecznej broni i łuków. Na stoiskach prezentowano wspaniałą ceramikę. Starostwo Powiatowe ze Środy Śląskiej rozdawało gadżety promujące region. Zaproszenie przyjęły najróżniejsze bractwa i pasjonaci historii – wylicz Piotr Batog.
Zorganizowanie pleneru nie było łatwe. W budowę wiat zaangażowały się zaledwie 3 osoby. Wtedy powstał pomysł, aby z czasem skansen rozbudować. Służyłby on nie tylko mieszkańcom, ale szkołom, czy zakładom pracy, które organizowałyby plenery i imprezy integracyjne.
Sołtys nie policjant
- Świetlica stoi w każdej wsi, ale nie skansen. Z czasem przyciągnąłby on turystów. Zaledwie 150-metrów dalej płynie rzeka. Istnieje Partnerstwo Doliny Środkowej Odry, które organizuje wycieczki. Dlaczego statki nie miałyby płynąć do skansenu w Zakrzowie? – pyta Piotr Batog.
Jego zdaniem wystarczyłoby tylko chcieć. Organizator myślał, że w działaniach pomogą mu sąsiedzi, mieszkańcy Zakrzowa, ale się przeliczył.
Zimą kramy i wiaty zostały rozkradzione lub celowo zdewastowane. Pan Piotr dziwi się, że młodzież zamiast siedzieć na ławkach woli siedzieć na ziemi. Nie pomogły prośby, groźby, rozmowy z rodzicami. Sprzęt z pleneru został zniszczony. Co na to wszystko sołtys?
- Rozmawiałam z ludźmi, którzy niszczą plac, ale bez skutku. Nie jestem policjantem, aby dzień i noc czuwać na placu. Znam rodzinę, która rozebrała drewniane części. Zrobili to z biedy, bo nie mają, czym ogrzewać domu. Nie będę kapowała, kto, bo nie tędy droga – informuje Maria Hamkało, sołtys Zakrzowa.
Piotr Batog nie załamał rąk. Dowiedział się, że istnieje unijny projekt wspierający ludzi, którzy chcą w swojej miejscowości cokolwiek zrobić. Wieś dostałaby na to 12 tys. zł. Warunek był jeden: większość mieszkańców musiałaby zaangażować się w pracę.
- Majowy plener kosztował 8 tys. zł. Teraz była szansa na zorganizowanie wielkiego festyny za sumę 12 tys. Trafiła nam się niepowtarzalna okazja. Trzeba kuć żelazo, póki gorące. Zorganizowałem spotkanie z mieszkańcami, na które przyszła pani sołtys i trzy inne mieszkanki, w tym jedna w ciąży – rozkłada ręce Piotr Batog.
Kuć żelazo, póki gorące
Mieszkaniec dziwi się, skąd w ludziach tak mało chęci i zaangażowania w swoje sprawy. W Zakrzowie oprócz dożynek i pleneru nic innego się nie działo.
- Złorzeczenie innym i zacieranie rąk, kiedy sąsiadowi się nie wiedzie jest chyba naszą cechą narodową. Wieś dysponuje olbrzymim potencjałem i wiem, jak trudno przekonać mieszkańców do zaangażowania się, w cokolwiek – przyznaje Ewa Offman, która kilka lat temu wspólnie z mężem otworzyła w Kryształowicach (gmina Sobótka) wiejski dom kultury. Od tego czasu organizuje w nim plenery artystyczne, wypieki glinianych dzieł sztuki i wernisaże.
Piotr Batog planuje otworzyć własną kuźnię, do której chce zapraszać szkoły, rzemieślników i pasjonatów na pokazy kucia żelaza. Każdy będzie mógł własnoręcznie wykuć, coś dla siebie.
Część warsztatu jest już gotowa.