Obserwowaliśmy zaparkowane pojazdy przez prawie godzinę. Nikt się nie kwapił do tego, aby przestrzegać znaku, który zabrania postoju dłużej niż 15 minut. Niektórzy kierowcy parkowali auta nawet naprzeciw komendy straży miejskiej. Na godzinę, dwie, na cały dzień. Strażnicy w ogóle nie reagowali.
– Pan burmistrz Bogusław Krasucki prosił nas, abyśmy przymykali oko na samochody, które stoją dłużej niż 15 minut – dowiedzieliśmy się w komendzie straży miejskiej.
Dziwne. Pl. Wolności opiekuje się urząd miejski, a więc burmistrz. Więc dlaczego ustawił znaki drogowe, których nikt nie respektuje? Dlaczego, skoro już znaki postawiono, sam burmistrz poprosił strażników o "przymykanie oka" na łamanie przepisów?
Fot. WFP
- Te znaki to śmiech na sali – mówi Janusz Musiał (na zdjęciu), który obok ratusza ma sklep papierniczy. – Nikt nie przestrzega zakazu. Po co w ogóle je ustawiali?
Nie da się ukryć, że ograniczenie parkowania na części pl. Wolności to zwyczajna bzdura. Nie ma w pobliżu większego parkingu, więc po prostu kierowcy są zmuszani do parkowania gdzie się da. Tylko dlaczego urzędnicy postanowili postawić znaki drogowe (za pieniądze podatników!), których nikt nie przestrzega, bo straż miejska z inicjatywy burmistrza ma przymykać oko na łamanie prawa? Panie burmistrzu! Trzeba było po prostu tych znaków nie stawiać! Czasami lepiej pieniądze podatników po prostu zaoszczędzić...
Fot. WFP