O sprawie pisaliśmy kilka tygodni temu. W urzędzie miejskim od jakiegoś już czasu planuje się zamknięcie dla samochodów części rynku. Tej, gdzie są numery nieparzyste. I właśnie przedsiębiorcy z tej strony pl. Wolności panicznie boją się zmian. – Jeśli zamkną rynek dla samochodów, to po prostu pójdę z torbami – mówi Anna Straube (na zdjęciu) ze sklepu odzieżowego. – Klient jest teraz wygodny.
Jeśli nie może podjechać samochodem pod sklep, to zwyczajnie jedzie dalej. Bardzo obawiam się zamknięcia rynku i nie chcę tych zmian.
Podobnego zdania są inni przedsiębiorcy z pl. Wolności. Niektórzy tak oburzeni pomysłami urzędników, że aż kipią ze złości. – Co? Rynek ma być zamknięty? Co za bzdura! Środa Śląska to nie Wrocław! Zamknięcie pl. Wolności spowoduje plajtę mojego interesu i wielu innych. A najgorsze jest to, że nikt nas się o zdanie nie pyta. A te niby ogródki piwne to kpina! Pijacy od razu je przejmą i będzie gorzej niż do tej pory – mówi bardzo zdenerwowany mężczyzna, który jednak nie chce się przedstawić.
Fot. WFP
Joanna Sobala od wielu lat prowadzi kwiaciarnie. Jej pomysł zamknięcia rynku też się nie podoba. – Wie pan jakich mam najczęściej klientów? Takich, co podjeżdżają, kupują i odjeżdżają. Zamknięcie rynku doprowadzi do tego, że ich stracę. Nie chcę tego.
Właściwie wszyscy przepytywani przez nas przedsiębiorcy moją takie same uwagi. Najważniejsza z nich, to taka, że stracą zmotoryzowanych klientów. Inna, to taka, że będzie problem z dostawą towaru...
Fot. WFP
Zamykać, czy nie?
Zamknięcie rynku to z jednej strony ciekawy pomysł turystyczny. Być może powstałyby kawiarenki z ogródkami, było by też miejsce na romantyczne spacery... Jednak jest też druga strona medalu: na zamknięciu pl. Wolności stracą okoliczni przedsiębiorcy. Więc może rynek należy zamknąć dla samochodów, ale np. od godziny 17? Trzeba po prostu znaleźć złoty środek.