Przypomnijmy. 13 czerwca po powrocie z wesela Jarosław H. zastał w domu swoją matkę, która piła alkohol ze znajomym. Pomiędzy mężczyznami doszło do kłótni. Ostatecznie przyjaciel matki odpuścił i poszedł do domu. Pijany Jarosław H., tylko na chwilę się uspokoił. Rozwścieczony pobił matkę. Kobieta szukając pomocy wybiegła na podwórze. Tam została ponownie zaatakowana przez syna.
- Ofiara miała rozległe obrażenia ciała. Biegły z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu stwierdził, że oprawca skakał po jej ciele. Sąsiedzi usłyszeli jęki i wezwali policję – informuje Janina Sikora z Prokuratury Okręgowej w Środzie Śląskiej.
Funkcjonariusze zastali na miejscu pijanego mężczyznę i leżącą w kałuży krwi matkę, która jeszcze żyła. Karetka odwiozła kobietę do wrocławskiego szpitala kolejowego. Lekarze przez 3 tygodnie walczyli o jej życie. Niestety nie udało się jej uratować.
W czasie przesłuchania Jarosław H. zeznał, że uderzył matkę butelką w głowę, a później położył się spać. Oprawca bronił się opowiadając o swoim złym losie, że miał wyrodną matkę i musiał całe swoje życie dbać o rodzinę. W końcu coś w nim pękło i sprawa musiała się tak zakończyć.
Niedawno we wrocławskim sądzie odbyła się rozprawa.
- Jarosławowi H. groziła kara od 8 do 25 lat pozbawienia wolności. Sąd wziął jednak pod uwagę trudną sytuację mężczyzny i całość zakwalifikował jako pobicie ze skutkiem śmiertelnym – rozkłada ręce Janina Sikora. Prokuratura jest oburzona wyrokiem.
- To, co zrobił 26-latek jest niewspółmierne do kary, dlatego zapowiedzieliśmy apelację – dodaje prokurator.
Sąd skazał matkobójcę na 2 lata więzienia w zawieszeniu zaliczając na poczet kary czas od momentu zatrzymania.
Mężczyzna jest już na wolności.