Generał powiedział dziennikarzom, że gdy załoga nie wykonała polecenia kontrolera lotów, kilkakrotnie nakazano jej skierowanie maszyny na lotnisko zapasowe.
- Mimo to załoga wciąż obniżała lot, co, niestety, zakończyło się tragicznie - powiedział Aloszyn.
Jak powiedział rzecznik MSZ Piotr Paszkowski, według obserwatorów na miejscu zdarzenia wszystko wskazuje, że samolot podchodząc do lądowania zahaczył skrzydłem o drzewa na końcu pasa startowego i to było bezpośrednią przyczyną katastrofy. Podkreślił, że stan techniczny samolotów rządowych jest bardzo dokładnie badany i "żaden samolot z usterką techniczną nie jest dopuszczany do ruchu". - W tej chwili możemy założyć, że samolot był w pełni technicznie sprawny, ale być może nastąpiła jakaś usterka techniczna w trakcie lotu - dodał.
Samolot, który uległ katastrofie, w lutym wrócił z generalnego przeglądu.
W rejonie Smoleńska, gdzie rozbił się samolot prezydenta RP, w sobotę rano zalegała mgła. "Widoczność nie przekraczała 500 metrów" - informuje ITAR-TASS, powołując się na miejscową służbę meteorologiczną.
Temperatura powietrza wynosiła 1 stopień Celsjusza, prędkość południowo-wschodniego wiatru dochodziła do 3 metrów na sekundę.
"Według wstępnych danych przyczyną katastrofy było to, że samolot zawadził o wierzchołki drzew, podchodząc do lądowania w warunkach złej widoczności w gęstej mgle" - powiedziała agencji przedstawicielka rosyjskiej Prokuratury Generalnej Marina Gridniewa.
Jak powiedział doświadczony pilot, były dowódca pułku specjalnego Tomasz Pietrzak "Tu-154M to wdzięczny i dobry samolot, ale ma swoje prawidłowości". - To technologia z lat 60., tym samolotem niemożliwy jest manewr "touch and go" (dotknięcia kołami pasa i ponownego startu - red.), załoga musi mieć informację, że warunki na lotnisku są dobre - powiedział Pietrzak, którego zdaniem pogoda miała znaczenie w tej katastrofie.
Tu-154M to radziecki samolot pasażerski produkowany od wczesnych lat 70., o zasięgu ok. 3700 km. W latach 1986-96 samolotów tego typu używały PLL Lot. 36. specjalny pułk lotnictwa transportowego, który przewozi osoby pełniące najwyższe funkcje w państwie, miał dwie maszyny tego typu. Rozbita maszyna należała do pułku od 1990 r.
Tu-154M charakteryzuje się dużą prędkością przelotową, dzięki znacznemu skosowi skrzydeł, jednak ta sama cecha powoduje, że stosunkowo wysoka jest także prędkość lądowania, co utrudnia lądowanie na krótkich pasach.
W ostatnich latach w samolotach tego typu zdarzały się usterki, opóźniające podróże i powodujące konieczność podstawienia innych samolotów.
W styczniu stwierdzona na ziemi usterka układu sterowania opóźniła odlot polskich ratowników z Haiti.
W grudniu 2008 r. samolot, którym prezydent podróżował po Bliskim Wschodzie, miał kłopoty ze sterowaniem klapami. Także tę usterkę stwierdzono na ziemi. Z Mongolii do Japonii prezydent poleciał z kilkugodzinnym opóźnieniem wyczarterowanym samolotem.
W 2004 roku Tu-154M, którym podróżował premier Marek Belka, miał kłopoty na lotnisku w chińskim Kunming - usterkę miał agregat rozruchowy jednego z silników, z którego zaczęły się wydobywać kłęby dymu. By kontynuować podróż wyczarterowano inny samolot.
O wymianie wysłużonych samolotów obsługujących najwyższe władze mówi się od lat 90. W ubiegłym roku premier Donald Tusk i minister obrony Bogdan Klich zapowiadali rozwiązanie polegające na wyczarterowaniu od PLL Lot średnich samolotów pasażerskich.