Chodzi o największy 14-hektarowy staw, na którym dawniej urządzano wojewódzkie zawody kajakarskie. Teraz przy brzegu leżą karpie, szczupaki, sandacze i jesiotry. Na miejscu naliczyliśmy ok. 50 węgorzy. Większość padniętych ryb usunęli już członkowie malczyckiego oddziału PZW. Padlinę z powierzchni wody zebrano do łódek, posypano wapnem i zakopano w ziemi. Mieszkańcy Wilczkowa skarżą, że „Malczyce” niewiele robią, aby w okolicy panował porządek.
- Padnięte ryby zauważyliśmy po odtajaniu lodu. Tafla miała ok. 40 cm grubości i przykrywała ją gruba warstwa śniegu. Pod powierzchnią było ciemno i to prawdopodobnie spowodowało śmierć ryb – mówi Ryszard Biernat, naczelnik OSP w Wilczkowie.
Według wędkarzy śmierć okazów spowodowała tzw. zimowa przyducha. Powstaje ona na skutek gnicie roślin i wydzielania się dwutlenku węgla wypierającego tlen z wody. Dwutlenek radykalnie obniża utlenianie hemoglobiny, co powoduje śmierć ryb. Pewnym ratunkiem może być wtedy wykucie przerębli, ale i to nie przywróci fotosyntezy roślin.
- W niewielkich zbiornikach i przy niedużym mrozie pomaga wypompowywanie wody na lód np. strażacką pompą spalinową. Woda rozlewa się na dużej powierzchni i zanim powróci pod lód jest już nieźle natleniona – mówi jeden ze strażaków.
Przyducha jak komora gazowa
Ryby próbował ratować Michał Bortniak, który mieszka ok. 30 metrów od stawu. Zimą na wyspie karmił sarny i przy okazji nawiercał otwory w lodzie.
- Dawniej teren lśnił. Przy brzegu nie rosły żadne rośliny i wszystko było na czas koszone. Dziś w okolicy panuje ogromny bałagan. Nie widziałem, aby ktoś zimą oprócz mnie kuł przeręble – opowiada pan Michał.
Według mieszkańców przyducha zabiła ok. 60-70 procent ryb, a wędkarze zakopali ich ponad tonę. Czy można było temu jakoś zapobiec? Radny Stefan Grycz mówi, że dba o mniejszy staw w parku. Podczas zimy zorganizowano spotkanie z wędkarzami, na którym omówiono sytuację i wyznaczono ludzi do kucia przerębli.
8 maja nastąpi otwarcie sezonu wędkarskiego, wcześniej jednak posprzątają teren wokół stawu.
- Dziwi mnie, że na tak dużym akwenie padło tyle ryb. Oczywiście pomoglibyśmy kuć otwory w lodzie, ale nikt nas o to nie poprosił. Nasz staw jest wzorowo utrzymany – mówi radny
Nie dało się przewidzieć
Prezesem malczyckiego oddziału PZW jest sam wójt Malczyc Czesław Dudziński, który tłumaczy, że z powodu ostrej zimy ryby padły w wielu akwenach np. w Kwietnie. Jego zdaniem wędkarze dbają o staw i tej zimy robili odwierty.
- Zarybianie stawu kosztuje. To nasze pieniądze, dlatego nie możemy dopuszczać do takich sytuacji. Nasi ludzie wiele razy powiadamiali ichtiologów, kiedy znajdywali martwe okazy. Zdarzają się jednak sytuację, które trudno przewidzieć – uzasadnia wójt.
Na zarzuty, że staw zarasta Czesław Dudziński odpowiada, że w tym roku nie zezwolił na koszenie trzciny, bo znajdowało się tam wiele gniazd ptaków z młodymi. Dementuje również plotki, że padła nie tona ryb, a zaledwie kilkadziesiąt kilogramów.
- Tegoroczna zima dała nam jednak nauczkę i z pewnością jezioro lepiej przygotujemy na następny sezon – kończy prezes.