Zaraz po morderstwie policja przeczesała teren, szukając jakichkolwiek dowodów w sprawie. Wypompowano wodę z jeziorka i kilku szamb, policja centymetr po centymetrze przeczesała pobliską żwirownię. Przesłuchano kilkanaście osób. Niedaleko miejsca zbrodni pod płotem udało się znaleźć metalowy pręt przysypany kurzym pierzem. W ten sposób morderca chciał prawdopodobnie ukryć narzędzie zbrodni.
- Wiem, że w paru domach przeprowadzono rewizje, ale ludzie wstydzą się przyznać u kogo. Ostatnio ponownie przesłuchiwano sąsiada, który znalazł zwłoki. A ja daję sobie rękę obciąć, że to nikt z mieszkańców – podkreśla Mikołaj Cidyło, sołtys Michałowa, który zapowiedział, że jak wróci z sanatorium, będzie walczył o przywrócenie dobrego imienia swojej wsi.
- Jestem na turnusie w Lądku Zdroju. Nawet tutaj kuracjusze wypytują o zbrodnię. Sprawa wydawała się tak prosta, ale niestety, mordercy nie udało się schwytać – dodaje sołtys.
Nieoficjalnie jeden z prokuratorów, tłumaczy, że sprawa ma się ku końcowi. Zabójcy wydawało się, że nie pozostawił żadnych śladów, a jednak, coś znaleziono. Informator nie chce zdradzić żadnych szczegółów. Wrocławska prokuratura, która prowadzi sprawę, również nie udziela żadnych informacji.
- Nikt nie został zatrzymany, nikomu też nie postawiono żadnych zarzutów. Śledztwo jest intensywnie prowadzone i tyle na ten temat – informuje Małgorzata Klaus, rzeczniczka prokuratury okręgowej.