Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Powiat Średzki
Nie chciałem być przykrywką

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Dlaczego Mariusz Wojewódka zrezygnował z funkcji, o sprawie szpitala i polityce lokalnej - rozmawiamy z byłym wicestarostą powiatu średzkiego.

Dlaczego nie jest już pan wicestarostą? Czy rozłam w średzkim starostwie był koniecznością?

Jestem cierpliwy i zwykle długo się zastanawiam, zanim podejmę tak ważną decyzję, ale tym razem miarka się przebrała, miałem już dość. Mieliśmy pewną umowę, pewne ustalenia koalicyjne z 2006 roku, zarówno pisemne, jak i ustne, które nie zostały dotrzymane. Najważniejszym naszym postulatem była zmiana na stanowisku skarbnika powiatu. To kluczowa decyzja, niezbędna dla skutecznego współdziałania. Ostateczny termin upłynął ponad rok temu. Myślę, że i tak zbyt długo czekaliśmy.

Teraz patrząc z pewnej perspektywy myślę, że trzy i pół roku temu wybierając starostę spoza rady, kupiliśmy przysłowiowego kota w worku. Kiedy w 2006 roku po raz kolejny nie dostał się do rady gminy, zrobiło mi się go żal, współtworzył naszą grupę, chcieliśmy mu pomóc, i dlatego m.in. powołaliśmy go na starostę. Wcześniej Sebastian Burdzy był urzędnikiem. Pracował w starostwie i wydawało się, że szybko i płynnie wejdzie w pewne tematy, tymczasem on zablokował niezbędne zmiany, w tym zmianę skarbnika.

Broniliśmy go również dwa lata temu, kiedy jego partyjni koledzy z PO chcieli go odwołać. Teraz widzę, że to był błąd, trzeba było im na to pozwolić. Zarówno za pierwszym, jak i drugim razem brał nas radnych na litość, wymuszał pewne decyzje niemalże płaczem.

Teraz starosta ma większość rady przeciwko sobie i nie jest w stanie uzupełnić zarządu do pełnego składu. I jak pokazała ostatnia sesja rady nie ma chętnych do wejścia w ten układ.

Czy to był powód pana rezygnacji?

Pierwszą złożyłem w 2008 roku. Powiedziałem wtedy staroście, że mam tego dosyć i jestem gotów odejść w każdej chwili. Dymisję schował do szuflady i nic z tym nie zrobił. Decyzja jednak we mnie dojrzewała.

Dlaczego nie potrafiliście się porozumieć?

Razem z niektórymi radnymi czuliśmy się jedynie figurantami, gdzie nie liczono się z naszym zdaniem, a mieliśmy jedynie ślepo wypełniać pomysły jednego człowieka i jednej partii. Starosta ma łączyć, a nie dzielić. Tymczasem on działał niezależnie od klubu radnych, który go wybrał i miał być jego zapleczem, a potem żądał poparcia i obrony decyzji, które wcześniej podjął bez konsultacji z radnymi. Wielokrotnie dochodziło do konfliktowych sytuacji, na przykład napuszczano jednego radnego na drugiego, starano się ich skłócać i wzbudzać wzajemną nieufność i podejrzliwość. W polityce, a szczególnie tej lokalnej, nie o to chodzi.

To na czym pana zdaniem polega lokalna polityka?

Tak naprawdę to chyba brakowało jakiejś konkretnej koncepcji na funkcjonowanie powiatu. Niektóre decyzje były podejmowane chaotycznie. Było również sporo niezręcznych sytuacji, gdy próbowano mi podkładać różne dokumenty do podpisania np. sfałszowane uchwały zarządu przygotowane przez panią skarbnik lub takie, które nigdy nie zostały podjęte. W tej sprawie prowadzone jest postępowanie przez prokuraturę okręgową we Wrocławiu.

Czy mógłby pan przybliżyć szczegóły?

To głównie uchwały budżetowe, które przygotowywała pani skarbnik. Nie rozumiem układu starosta – skarbnik, bo mam wrażenie, że tak naprawdę to ta kobieta rządzi powiatem. Brak jest przejrzystości w sprawach finansowych.

Kiedyś podrzucono mi do podpisania aneks do umowy, która nie istnieje i nigdy nie istniała. Dokument narażał powiat na dołożenie dodatkowych 2 mln złotych do planowanej inwestycji drogowej, co było niezgodne z przyjętymi przez radę uchwałami. Były na nim już podpisy starosty i skarbnika. Po kilku godzinach w równie tajemniczy sposób dokument zniknął, kiedy wyszedłem z gabinetu. Zatrzymałem jedną kopię, ale nikt nigdy się o nią nie upomniał.

Miarka się przebrała, kiedy dowiedzieliśmy się, że pan Burdzy przepisał część kontraktu na usługi medyczne z publicznej przychodni na prywatny NZOZ swojego partyjnego kolegi z Platformy Obywatelskiej. Wszystko odbyło się po cichu bez wiedzy radnych. Sprawa wyszła dopiero po roku, kiedy powiat musiał pokryć straty publicznego zakładu. Z tego, co wiem, obecnie sprawę bada prokuratura.

Miałem też sporo uwag dotyczących prywatyzacji szpitala. Zostałem postawiony w bardzo niezręcznej i trudnej sytuacji wbrew moim poglądom. Czułem się jak człowiek, któremu przystawiono lufę do skroni. Gdybym zagłosował przeciw prywatyzacji, oznaczałoby to upadłość spółki i likwidację szpitala, a do tego nie mogłem dopuścić. Myślę, że można było temu zapobiec, ale należało działać wcześniej. Jedyną propozycją starosty było przyprowadzenie prywatnego inwestora. Nie wiem czy to była własna inicjatywa czy też jakiś odgórny nakaz. Negocjacje z firmą można było również poprowadzić inaczej.

Nie chciał pan poczekać z odejściem do końca kadencji?

Odszedłem z zarządu, jednak dalej jestem radnym. Podjąłem się funkcji radnego i nadal mam zamiar dobrze ją wypełniać wraz z grupą radnych, która odeszła razem ze mną. Nie jestem zaślepiony władzą. Poza powiatem jest normalne życie i bez problemu potrafię się w nim odnaleźć, mogę robić wiele innych rzeczy.

Więcej informacji znajdziesz w gazecie średzkiej
Express Średzki


bom



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
odwiedziny: 47365
Dzisiaj
Niedziela 5 maja 2024
Imieniny
Irydy, Tamary, Waldemara

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl