- Poproszę marlboro – poprosiłem barmankę z jednego, zdawałoby się, porządniejszych lokali w Środzie Śląskiej. – Proszę bardzo. 10 złotych poproszę – odpowiedziała z uśmiechem kobieta.
Zapytałem, dlaczego aż 10 złotych kosztują papierosy, których maksymalna cena wynosi 7.90. Odpowiedź barmanki: - Bo ja panu otworzyłam paczkę i dlatego doliczyłam 2.10 za usługę.
Mężczyzna, który stał obok (jak się okazało właściciel): - Jak ciebie nie stać, to pal popularne.
Następnie posypały się epitety ze strony właściciela. Zrobiło się bardzo nieprzyjemnie, jak na jakiejś wiejskiej imprezie. Tymczasem barmanka usiłowała mi wmówić, że we wrocławskich knajpach też płaci się więcej, niż pozwala prawo. Jako wrocławianin z krwi i kości odpowiedziałem, że tak nie ma w żadnej mi znanych wrocławskich knajp. Na to wszechwiedząca barmanka odpowiedziała, że w takim razie, to ja nie chodzę po knajpach. Co prawda, to prawda. Unikam podejrzanych lokali, natomiast tam, gdzie chodzę obsługa otwiera paczkę klientowi i nic za to nie chce. Widać, inne są standardy w centrum Wrocławia i na uboczu Środy.
Na wszelki wypadek zadzwoniłem jeszcze do wojewódzkiej inspekcji handlowej. Zapytałem, czy cena może być wyższa od tej wybitej na paczce. – Absolutnie nie! – powiedziała jedna z inspektorek. – To jest zwykłe obchodzenie prawa i za to należy się mandat. Papierosy nie mogą być droższe, niż wskazuje na to cena na pudełku. Różni już próbowali dodawać do paczki zapałki, otwierać ją i na tej podstawie zawyżać cenę. Jednak powtarzam: jest to niezgodne z prawem. Proszę podać adres tego lokalu, to przyjedziemy na kontrolę...