Złodziej znał swój fach. Zakradł się w pobliże piwnicy swojego sąsiada. Długo się rozglądał. Chciał mieć pewność, że nikt go nie obserwuje. Potem przystąpił do akcji. Najpierw trzeba było pozbyć się kłódki. Chwilkę zajęło jej zerwanie. Ale udało się! Mimo mrozu, as włamań pocił się cały. Jest już tak blisko! Otwiera powoli drzwi. Skrzypią. - A niech to - myśli. - Jeszcze ktoś usłyszy!
Na jego szczęście nikt nic nie słyszał. Jeszcze tylko rozejrzał się wokół, czy nikt go nie podpatruje. Nikogo nie zobaczył. - Nie ma co się zastanawiać! Wchodzę! - jak pomyślał, tak też uczynił.
Był już w piwnicy. Teraz najważniejsza część misji. Odnaleźć upragniony skarb. Złodziej rozgląda się nerwowo. Wszystko trwa może 30 sekund, ale jemu wydaje się, że to cała wieczność. Denerwuje się. Jest blisko, a zarazem tak daleko. W każdej chwili może przecież przyjść tu sąsiad! I nagle jego oczom ukazuje się to, co skłoniło go do włamania. Osiem butelek wina! Jego oczy roziskrzyły się, skupiona dotąd twarz rozpromieniała. Ma to, czego tak długo pragnął! Teraz tylko wziąć i uciec do jakiegoś rowu za wioską, żeby wypić.
Nie docenił jednak asów wywiadu średzkiej policji. Zaledwie dwa dni były im potrzebne, aby schwytać groźnego przestępcę. Plany rozpracowania, akcja pościgowa i w końcu walka osamotnionego uciekiniera z całym oddziałem śledczych - policja nie zdradza żadnych informacji na ten temat.
Nie udało nam się także dowiedzieć, czy 35-letni mieszkaniec gminy Kostomłoty zdążył wypić całe wino. Faktem jest, że okradziony właściciel oszacował straty na 50 złotych. Oznacza to, że jedno wino warte było 6,25 zł (nie wiadomo, czy z butelką, czy bez). Udało nam się również ustalić, że włamywacz został zwolniony z komisariatu, po tym, jak policjanci zakończyli odpowiednie czynności.