Wspominano bitwę stoczoną 5 grudnia 1757 roku pod Lutynią. Sam Napoleon Bonaparte jeszcze pół wieku później nazwał fameuse bataille de Leuthen "arcydziełem sztuki wojennej".
Kunszt wojowania Fryderyka Wielkiego polegał pod Lutynią na "zastosowaniu zapomnianego od dawna, znanego w starożytności jako „falanga tebańska” szyku schodowego, zwanego też ukośnym". Dziś te nazwy mówią coś głównie entuzjastom rekonstrukcji historycznych, czyli odtwarzania wydarzeń z przeszłości w dawnych mundurach i kostiumach.
Było ich wielu w roku 2007, w 250 rocznicę bitwy. Nie wszyscy próbowali dorównać pod względem drylu pruskim piechurom i niektórzy w wypadku deszczu po prostu wsiadali do samochodów:
"W sobotę grupa żołnierzy regimentu Alt Kreytzen wykonała przemarsz częściowo trasą armii pruskiej sprzed bitwy. Wymarsz nastąpił w Lutyni, a następnie - tak jak 250 lat temu - polnymi drogami i polami wokół Radakowic i Łowęcic do Zakrzyc, gdzie znajdowały się skrajne lewe pozycje armii austriackiej. Plan na niedzielę przewidywał przemarsz do Leśnicy, do pałacu, w którym przed bitwą kwaterowało dowództwo austriackie, a po bitwie król Fryderyk. Po słonecznym poranku szybko jednak zachmurzyło się, a przed południem zaczął padać deszcz, więc ostatecznie pokonaliśmy drogę autami. Było to nasze oficjalne zamknięcie sezonu bojowego."
Jaka pogoda była pod Lutynią 5 grudnia 1757 roku? Odpowiedź zależy w jakiejś części od tego, czy intencją malarza batalisty było pokazać perfekcję pruskiego szyku schodowego, czy też grozę pobojowiska.
Świetne zwycięstwo Fryderyka II pod Lutynią, tuż za Leśnicą (w roku 1757 odpowiednio Leuthen i Deutsch Lissa), o krok od obecnej, zachodniej granicy Wrocławia, było jednym z pierwszych tryumfów pruskich w "pierwszej wojnie o zasięgu światowym", która miała trwać jeszcze przeszło pięć lat i zapisać się w historii jako wojna siedmioletnia. Była to też ostatnia austriacka próba odzyskania utraconego w roku 1742 Wrocławia i Śląska.
Zwycięzca spod Lutyni król pruski Fryderyk II. Dokładnie 255 lat temu - 5 grudnia 1757 – stanął wieczorem w drzwiach salonu na pobliskim leśnickim zamku. Chciał u gospodarującego tam przyjaciela, barona Ernsta von Mudracha, odpocząć po bitwie. Zastał przeciwników, dowódców austriackich - księcia Karola Lotaryńskiego i feldmarszałka Leopolda von Dauna. Wielki Fryc miał się do nich odezwać z elegancją: "Z pewnością nie oczekiwaliście mnie panowie? Czy mogę dołączyć? Ale wcześniej zostaniecie aresztowani."