Na Festiwal koce i leżaki
Jak w roku ubiegłym, głównym organizatorem festiwalu było Stowarzyszenie Aktywne Sołectwo w Środzie Śląskiej wspierane przez Dom Kultury i Urząd Miejski w Środzie Śląskiej. Na scenie zaprezentowało się kilkanaście zespołów i kapel ludowych łącznie z czterech krajów. Amatorów wielosmakowego muzycznego koktajlu nie brakowało. Wolne miejsca pod parasolami skończyły się bardzo szybko. Popularne były także miejscówki bezpośrednio na trawie, a co zapobiegliwsi na Festiwal przynieśli koce i leżaki.
Gospodarzy reprezentowali Dolnoślązacy (Ciechów), Kulinianie (Kulin) i Polanie (Proszków); region – Ojry-BIS (Męcinka), Swojska Nuta (Bukowna), Lubin (Krzeczyn Wielki), Kapela Herbutów (Osiecznica), Kapela Janka Boduszka (Siemianice), Smolniczanie (Leśna), Listek Koniczyny (Mietków) i Swojacy (Zagrodno). Było więc ludowo, pojawiły się stare klimaty lwowskie.
Spod Ołomuńca i Kresów Wschodnich
Gośćmi szczególnymi imprezy były dwa kolektywy reprezentujące partnerów zagranicznych gminy Środa Śląska. Pierwsi, Czesi z zespołu Hagnozek (z miejscowości Hnojice koło Štepanova), podczas dwóch odsłon scenicznych zaprezentowali tańce, śpiewy i obrzędy hanackie, będące wizytówką regionu ołomunieckiego. To właśnie w tym regionie leży Štepanov, od blisko dwóch lat czeski partner Środy Śląskiej. Co ciekawe, zespół Hagnozek składa się z artystów od lat dwóch do kilkudziesięciu dwóch. Zróżnicowany program, nieczęsto widywane u nas stroje. Gromkich oklasków Czechom nie żałowano.
Z kolei kwiaty od publiczności czekały na chór Nadbużanka. Goście z Ukrainy przyjechali na festiwal z leżącej koło Lwowa Kamionki Buskiej, która - od niedawna - jest trzecim zagranicznym partnerem Środy Śląskiej. Utwory popularne w akademickim chóralnym wykonaniu sympatię widowni zdobyły od razu i dziwić się temu trudno.
Finał po ethno-słowacku
Najbardziej niezdecydowanych do tańca porwał zespół Hrdza ze Słowacji. Słowacki folklor i pieśni ludowe w nowoczesnych aranżacjach idealnie wpisujące się w stylistykę folk, ethno lub world music były przysłowiową wisienką na torcie.
Nie brakowało także atrakcji dodatkowych. Serca najmłodszych szybko podbiły dmuchane minimotorówki. Loty (wzloty) balonem cieszyły się popularnością do ostatniego oparu gazu w butlach. Respekt budził (całkiem słusznie) elektryczny byk, a punkty gastronomiczne przyciągały nie mniej skutecznie.
Nie po raz pierwszy okazało się, że w terenach wokół „Kajaków” drzemie naprawdę duży potencjał festynowo-piknikowy. Także i z tego względu samo nasuwa się pytanie, czy można już odliczać dni do trzeciej edycji Festiwalu? Wszyscy na to liczymy. Czy i z kim spotkamy się w lipcu 2014 na „Kajakach”? Wszystko jasne będzie już za niecały rok.