Obaj hobbyści mieszkają w Środzie Śląskiej. Pan Antoni posiada ponad 40 przedwojennych żelazek. Przedmioty miały trafić na złom, ale ludzie znoszą je do zakładu krawieckiego, którego pan Antoni jest właścicielem.
Oryginalne żelazka na duszę i różnego rodzaju przedwojenne maszyny do szycia prezentowane są na wystawie zakładu.
Małe żelazka służyły dawniej do prasowania mankietów i kołnierzyków. Fot. WFP
- Środę Śląską odwiedza jednak sporo turystów. Często zatrzymują się przed zakładem i podziwiają zbiory. Wielu młodych ludzi dziwi się, bo wcześniej nigdy nie wiedzieli takich przedmiotów – opowiada właściciel.
Pierwsze żelazko krawiec dostał 20 lat temu od swojej rodziny, która mieszka niedaleko Krakowa. Później mieszkańcy widząc na wystawie, coraz większą ilość eksponatów sami zaczęli przynosić starocie.
Ręczna mała maszyna prawdopodobnie do nauki szycia. Fot. WFP
- Czy ludzie opowiadają jakieś historie z nimi związane? Raczej nie. Choć wielu tłumaczy ich pochodzenie, że np. przyjechały ze Lwowa i mają więcej niż 60 – 90 lat – dodaje właściciel.
Spora część zbiorów znajduje się w środku i nie jest wystawiona na publiczny widok.
Stopa Singera i leasing
Inną ciekawostką są przedwojenne maszyny do szycia. Ich wynalazcą jest Isaac Martin Singer, który jako pierwszy wprowadził stopę przytrzymującą materiał w miejscu. Niewiele osób wie, że Singer jest również twórcą pierwszego na świecie leasingu. To właśnie on stworzył system, który pozwalał ludziom niezamożnym zakup jego maszyny do szycia na specjalnych warunkach.
- Mam nadzieję, że kiedyś zbiory będą służyć innym, dlatego chciałbym je oddać do Muzeum Regionalnego w Środzie Śląskiej. Poinformowano mnie jednak, że z powodu braku miejsca na razie jest to niemożliwie – tłumaczy krawiec.
Zbiory żelazek i maszyn można podziwiać na wystawie zakładu krawieckiego. Fot. WFP
Gilzy z zakładów "Pocisk"
Tomek Dudziński studiuje na jednej z wrocławskich uczelni i od kilkunastu lat zbiera karabinowe łuski. Ma ich kilka tysięcy. Dla kolekcjonera mają one taką samą wartość jak żelazka pana Antoniego.
- Najcenniejsze są unikatowe znaki fabryczne wybijane na dnie łuski, oraz firma, która je robiła. Wyjątkiem są z pewnością gilzy wyprodukowane przed wojną przez warszawskie zakłady amunicyjne „Pocisk” – mówi Dudziński.
Dla zbieraczy militariów ważny jest kolor dna łuski, znaki graficzne i numery wytwórni. Np. orzełek wybity na dnie łuski oznacza, że amunicję wyprodukowano w Skarżysku – Kamiennej. Ale orzełek z literką "W" oznacza już, że łuska pochodzi z Wojskowej Wytwórni Amunicji Karabinowej w Warszawie, która dziś nie istnieje.
Przedwojenne żelazka na duszę. Fot. WFP
Istnieją też hobbyści, którzy zbierają przedwojenne pudełka po amunicji.
- Czemu nie chwalę się łuskami? To nie jest widowiskowe hobby. Nie każdy pasjonuje się unikatowymi znakami na spłonkach i wytwórniami amunicji – tłumaczy Tomek.
Dla kolekcjonera łusek ważne są informacje na spłonce. Fot. WFP
Imię i nazwisko kolekcjonera militariów zostało zmienione.