Niedziela, godzina 11. Rynek. Ludzi sporo. Niektórzy idą do kościoła, inni wyszli na spacer, do cukierni... Większość elegancko ubrana. Zwracają uwagę bardzo ładne kobiety. Nagle jednak przez rynek przechodzi dwóch osobników. Jeden z nich tak pijany, że – idę w zakład – nie miał pojęcia gdzie jest. Jego kompan, nieco trzeźwiejszy, służy za podpórkę i przewodnika. Obaj wyglądają wstrętnie. Przejeżdża policja, ale niestety panowie gdzieś znikają. Po jakimś czasie moim oczom ukazuje się znowu ten bardziej pijany jegomość. Zatacza się, próbuje się załatwić nic sobie nie robiąc z obecności przechodniów... Takich panów widziałem więcej. Co gorsze: nie zauważyłem, aby się czymkolwiek krępowali.
Chyba ktoś powinien się nimi odpowiednio zająć, bo to przecież przynosi wstyd całemu miastu!
Jak już wspomniałem w Środzie odnowione kamienice robią duże wrażenie. Jednakże, jeśli wejdzie się w przyrynkowe uliczki, czy podwórka, to czar pryska. Walające się śmieci, butelki po wódce, obdrapane budynki. Czy tak musi być? Miejscy urzędnicy powinni zadbać nie tylko o to, co widać na pierwszy rzut oka. Spacerowałem po kilku podwórkach. Dotarłem do jednego, skąd wszedłem w otwartą bramę, aby wejść znowu na rynek. Brama ta (pl. Wolności 54) mogłaby być świetnym miejscem do kręcenia horrorów! Ciemno, pełno śmieci, odchody, a do tego strzykawka... Koszmar! A najgorsze jest to, że znajduje się ona naprzeciwko urzędu miasta! Panie burmistrzu, to wstyd!
Nie będę rozpisywał się o obskurnym dworcu PKS, gdyż temat ten już był poruszany na naszych łamach. Jednak o dworcu PKP muszę wspomnieć. Kiedy przyjechałem pierwszy raz do Środy, to skorzystałem z komunikacji kolejowej. Wysiadam, obchodzę budynek i moim oczom ukazuje się Środa Śląska. Szkoda tylko, że na horyzoncie. Obok jest co prawda przystanek PKS. Niestety miałem pecha. Ta część rozkładu, która mnie interesowała jest zniszczona.
W mieście jest wiele zabytków (skarb!), które są przecież świetnymi atrakcjami turystycznymi. Szkoda, że turysta przyjeżdżający pociągiem prawdopodobnie się zniechęci i po prostu wróci najbliższym kursem. Inna sprawa, że miasto powinno stworzyć ciekawą ofertę dla turystów, wręcz żyć z wycieczek.
Na uwagę zasługuje też budynek, w którym swoje biuro ma komornik. Zerwany tynk, okropieństwo. Dowiedziałem się, że ma być remont i dlatego tak to wygląda. Jednak pani ze sklepu powiedziała mi, że budynek wygląda tak od pół roku. Jak długo jeszcze ta kamienica będzie straszyć? Czas się tym zająć!
Na koniec zostawiłem coś, co śmiało może konkurować do tytułu ,,Największej Polskiej Bzdury”. Ulica Wilcza. Nie wiem jak to możliwe, aby nazwać ulicą przejście pokryte jakimś żwirem długości trzech metrów, tak wąskie że dwie osoby z trudem się mijają. Dla zainteresowanych dodam, że ewentualny wjazd samochodem w ulicę Wilczą zakończy się nagłym hamowaniem, przed zardzewiałym barakiem z blachy.
Muszę też wspomnieć o mieszkańcach. Jestem w szoku. Tak miłych – z wyjątkiem pijaków – ludzi dawno nie widziałem. Jesteście otwarci, sympatyczni, rozmowni. Dziękuje za wielokrotną pomoc!