Przypomnijmy. Pożar wybuchł 19 grudnia po godzinie 1 w nocy w popegeerowkim budynku. Ogień pojawił się na poddaszu i szybko rozprzestrzenił się na sąsiadujące pomieszczenia. Na początku mieszkańcy sami próbowali ugasić wodą płomienie, ale było już za późno. Gryzący dym i brak widoczności spowodował, że wszyscy musieli się ewakuować.
W najgorszej sytuacji znalazł się Stanisław Bohenek, który mieszka w przybudówce na strychu. Ogień odciął mężczyźnie drogę ucieczki.
Przez niewielkie okno w swoim mieszkaniu krzyczał, aby udzielono mu pomocy.
- To starszy człowiek. Wpadł w panikę i głośno krzyczał. Po chwili jeden ze strażaków przystawił drabinę i wyciągnął Stasia przez malutkie okienko – relacjonował Adam Bocheński, jeden z lokatorów.
60-latek został podtruty dymem i pogotowie zabrało go do szpitala. Po dwóch dniach opuścił placówkę. Nie może on jednak zamieszkać w swoim lokalu, które z powodu zadymionych ścian i przenikającego swądu nadaje się tylko do remontu.
- W barakach w Środzie Śląskiej mieszka jeszcze 3 pogorzelców. Wrócą do Chwalimierza, jak tylko zakończy się remont. W pomoc szczególnie zaangażowała się gmina, gimnazjum, które przekazało ubrania i naczynia kuchenne pogorzelcom oraz wiele firm np. Składbud ze Środy Śląskiej – informuje Czesław Król, sołtys Chwalimierza.
Mróz opóźnia nie tylko osuszanie budynku, ale również remont. Według budowlańców zaprawy nie wytrzymują tak dużego mrozu, a dodatki chemiczne są skuteczne tylko w pewnych warunkach.
- Pozostało pokrycie dachu dachówką oraz przemurowanie komina. Niestety z powodu niskiej temperatury pewnych prac nie da się przyśpieszyć – mówi ekipa remontowa.