Temperatura zimą w barakach zależy od wydajności farelek i grzejników elektrycznych. Podczas największych mrozów niektórzy lokatorzy chodzili w domu w grubych swetrach i kurtkach. Ściany w wielu pokojach przepuszczają bowiem ciepło.
- Nie przypuszczałam, że mieszkanie tutaj stanie się koszmarem. Latem blacha mocno się nagrzewa, jest gorąco i duszno. Zimą mamy lód w oknach. Bywa, że ściany od północy są oszronione – wylicza Wisława Łęcka, która mieszka w barakach od 10 lat.
Ludzie tłumaczą, że do fatalnych warunków już dawno się przyzwyczaili. W osłupienie wprawiają ich rachunki za prąd i śmieci. Skarżą się, że na osiedlu mieszka sporo ubogich rodzin, których nie stać na tak wysokie opłaty. - Najpierw mieszkałam na osiedlu socjalnym przy ul. Lipowej. Z powodu alkoholowych libacji przeniosłam się z dzieckiem na Piastów Śląskich. Od lutego opłaty poszły w górę i jak tu teraz żyć? – pyta Róża Misińska, która od 2 lat jest bezrobotna.
Lokatorzy klną na gminę, że ta zamiast stosować ulgi i obniżki czynszu urzędnicy rozkładają ręce. Mieszkańcy twierdzą, że pisali do burmistrza, ale on pozostaje głuchy na propozycje ulg. Ostatecznie o swojej sytuacji zawiadomili ministerstwo. Skarżą się nie tylko na wysokie rachunki za prąd (przeciętnie ok. 500 zł), ale również na wysokie koszty wywozu śmieci.
Sami podpisujecie umowy
Urzędnicy ze Środy Śląskiej twierdzą, że mieszkańcy sami podpisują indywidualne umowy bezpośrednio z firmami na dostawę wody, prądu i wywóz śmieci.
- Gmina nie ma żadnych możliwości zastosowania ulg w opłatach. Instrumentem pomocy dla rodzin będących w niedostatku jest przyznawany przez Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej dodatek mieszkaniowy. Wiele osób z osiedla taki otrzymuje. Innym, szczególnym narzędziem pomocy dla uboższych mieszkańców jest okresowa obniżka czynszu, na podstawie kryteriów i zasad przyjętych przez radę miejską. Z takiej możliwości korzysta obecnie jedna rodzina z osiedla – tłumaczy Andrzej Bielski, sekretarz gminy Środa Śląska.
Mieszkańcy skarżą się również na niefachowo wykonane remonty dachu. Wiesława Łęcka pokazuje zagrzybiony sufit i ściany. - Jak żyć z takim grzybem. W mieszkaniu mam upośledzone dziecko. To wegetacja nie życie – denerwuje się kobieta.
Koty walczą z myszami
W magistracie tłumaczą, że remonty przeprowadza firma, która wygrywa przetarg. Ona również naprawia wszelakie usterki i nieprawidłowości.
- Jednak w tym roku przetarg wygrała inna firma niż ta, z która współpracowaliśmy w 2009 roku – dodaje sekretarz.
Mieszkańcy skarżą się na burmistrza. Ich zdaniem jako gospodarz miasta nie zapewnia on im godnych warunków życia. Nie buduje nowych mieszkań.
Lokatorzy twierdzą, że co druga rodzina na osiedlu posiada psa, albo kota. - To konieczność! Piankę w ścianach dawno zjadły myszy. Koty i psy wyłapują szczury i myszy, których na osiedlu nie brakuje – dodaje Róża Misińska.