Pracownika zatrzymano 11 lutego po godzinie trzeciej w nocy. Maszyniści zawiadomili Straż Ochrony Kolei (SOK), że mają trudności z porozumieniem się z dyżurnym ruchu w Miękini. Nieoficjalnie mówią, że pracownik przez godzinę nie odpowiadał na wezwania, później w słuchawce słyszeli jego niewyraźną mowę. Obawiali się, że mógł mieć zawał.
- O godzinie 3.20 otrzymaliśmy zgłoszenie od Straży Ochrony Kolei że coś złego dzieje się z dyżurnym w nastawni. Na miejscu funkcjonariusze zastali nietrzeźwego pracownika. Miał on we krwi 1,74 promila alkoholu – informuje Marta Stefanowska z policji w Środzie Śląskiej.
Z powodu braku kontaktu z nastawnią przez godzinę wstrzymano ruch pociągów.
- Nikt nie wiedział, co się stało. Istniała obawa katastrofy lub jakiegoś innego niebezpiecznego zdarzenia – tłumaczy Krzysztof Kuliński z oddziału SOK.
Wobec 54-letniego pracownika kolei nie zastosowano aresztu tymczasowego, bo samotnie wychowuje on 14-letniego syna.
Mężczyzna ma dozór policyjny i raz w tygodniu musi meldować się na komisariacie. Prokuratura stawia mu zarzuty sprowadzenia bezpośredniego zagrożenia katastrofy w ruchu lądowym.