Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Powiat Średzki
Wkładam w swoją pracę całe moje serce

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Z Arkadiuszem Olejnikiem, właścicielem firmy Ar-Ol prowadzącej między innymi Hotel Sarai w Środzie Śląskiej rozmawia Franciszek Siwiec.
Wkładam w swoją pracę całe moje serce

FS.: Panie Arku, pamiętam Pana jeszcze jako małego szkraba, jak to się stało, że w wieku 31 lat, stał się Pan dobrze prosperującym biznesmenem?

A.O.: Przepraszam, ale nie uważam siebie za „biznesmena”, jedynie co, to może skromnego przedsiębiorcę.

F.S. No dobrze, więc co sprawiło, że się Panu udało?

A.O. Nie wiem czy mi się coś udało, od 2000 roku próbuję coś w biznesie i jak Pan widzi, ciągle coś nowego. To może mi się jednak nie udaje? (śmiech)

Ale tak szczerze, to bardzo ciężko pracuję. Pewnie inni mogą tego nie zauważyć, ale odkąd w 2000 roku otworzyłem kafejkę internetową, rok w rok pracowałem więcej i więcej, starałem się zrobić coś z czego będę zadowolony w przyszłości. Teraz prowadzę między innymi mały hotel, może za 20 lat będę miał coś naprawdę dużego? Życzę sobie tego.

F.S. Proszę powiedzieć, bo konkurencja jest dość duża, nie obawia się Pan jej?

A.O. Konkurencji się nie obawiam i bardzo dobrze im życzę. Nie mówię nigdy nic złego o żadnym konkurencyjnym lokalu, bo może kiedyś będę u nich pracował? Konkurencję trzeba szanować i żyć z nią w zgodzie, nawet kiedy trzeba, to pomagać, podsyłając klientów. Tak robimy z pewnymi hotelami w naszym regionie. Każdy zarobi, dla każdego jest miejsce.

F.S. A nie obawia się Pan bankructwa? Jedno podobne miejsce w Malczycach podobno zbankrutowało.

A.O. Obawiam się wielu rzeczy w życiu, tego, że kiedyś odejdę, modlę się abym nie stracił rodziny, bo mam wspaniałą, nie tak dawno odszedł mój ojciec, bardzo się obawiam, że kiedyś odejdzie moja mama, żebym ja lub moja rodzina, nie zachorował na poważną chorobę, boję się wielu różnych rzeczy, ale bankructwa chyba nie, bo pieniądze przychodzą i odchodzą, raz jesteś na szczycie, raz na samym dole, materializm nie jest w życiu najważniejszy, choć na pewno bardzo pomaga.

F.S. A jak wygląda sprawa przyjaciół, znajomych, czy są jacyś zawistni ludzie, którzy życzą Panu źle?

A.O. Przyjaciół, tych prawdziwych, mam tylko kilku, Ci Panowie wiedzą, że nimi są, więc nie muszę ich wymieniać, zawsze mogę na nich liczyć i to jest najważniejsze. Co do ludzi źle mi życzących, to mam nadzieję, że nie ma ich za wielu. Miałem dość dużo niemiłych sytuacji na granicy Polski z Niemcami i Czechami, policja celna dostała kilka razy zawiadomienia, że niby przewożę środki odurzające, przeszukiwano mi samochód kilka godzin. Oczywiście nic nigdy nie znaleziono, ale przykro mi było, że ktoś z mojego miasta tak o mnie mówi. Jest też pewna Pani, która od roku robi mi problemy z najróżniejszymi urzędami, raz próbuje udowodnić, że oszukuję fiskusa, a innym, że mam brudno w restauracyjnej kuchni. Nawet ostatnio słyszałem opinię, że jedna firma zatruła się u mnie na wigilii, co oczywiście nie uzyskało potwierdzenia w faktach. Wypisuje także dziwne sms-y do moich znajomych. Trochę to śmieszne, bo tej Pani nic złego nie zrobiłem i nic mi nigdy nie udowodniła, i nie udowodni. Żyję i pracuję uczciwie.

F.S. Dlaczego tak Pana nie lubi?

A.O. Ta Pani chyba nikogo nie lubi. Pracowała w kilku miejscach i z tego co wiem, z każdego odeszła w złych stosunkach z pracodawcą oraz współpracownikami.

F.S. U Pana też pracowała?

A.O. Nie, nie była u mnie zatrudniona i nigdy nie będzie. Mieliśmy kontakt przez krótki czas, który wspominam dość dobrze, ale jedna sytuacja, o której wolę nie mówić, zmieniła nasze relacje.

F.S. Panie Arku, więc jak się kręci Pana biznes teraz? Chyba nie ma Pan łatwo, skoro ktoś ciągle rzuca Panu kłody pod nogi?

A.O. Lekko nie mam i nigdy nie miałem, zresztą chyba nie znam nikogo, kto by miał zbyt lekko. Wraz z żoną, moją mamą, współpracownikami z hotelu próbujemy od ponad roku wyrobić sobie dobrą markę. Chyba nam się to udaje skoro mamy dość dużo klientów zarówno na imprezy, jak i na noclegi. Prawie wszyscy klienci, którzy mieli u nas rok temu wigilie firmowe wrócili, pojawili się nowi. Ci co o nas źle mówią, że niedobre jedzenie, obsługa czy organizacja, albo u nas nie byli wcale, albo nie rozumieją, że po co miałbym coś robić źle, nie tak, jak powinienem? Przecież jak się nie postaram, to nikt do mnie nie przyjdzie. Wkładam w swoją pracę całe moje serce, także moja rodzina, aby każdy był zadowolony. Opinia idzie bardzo szybko. Już po raz drugi z rzędu organizowaliśmy bardzo dużą wigilię firmową dla GOTEC-u. Jakby było źle, to przecież by do nas nie wrócili?

F.S. Opinie w Internecie na temat Pana lokalu są prawie zawsze pozytywne. Sporadycznie widziałem jakąś negatywną, jest to powód do dumy prawda?

A.O. Opinie w Internecie nie są miarodajne, nawet jeśli są w 95% na tak, ktoś może uważać, że sam je wpisałem albo moi koledzy. Opinie są bezimienne czyli każdy może napisać co chce. Ja preferuję raczej aby moi klienci pytali o mnie w około, czyli po sklepach, firmach, daję także w razie życzenia kontakty do ludzi, którzy mieli u mnie imprezy. Bardzo dziękuję za każdą opinię, zwłaszcza za te pozytywne i w Internecie, i poza nim, a z tych gorszych wyciągam wnioski do poprawy na przyszłość.

F.S. A jak to jest z pomocą dla innych ludzi? Słyszałem, że dość dużo się Pan udzielał w różnych akcjach charytatywnych.

A.O. Może nie dużo, ale na tyle, na ile miałem możliwości. Planuję w niedługim czasie większą akcję, ale to wyjaśni się w swoim czasie.

F.S. Mówią, że w Waszym hotelu można dogadać się w prawie każdym języku, to prawda?

A.O. Może nie w każdym, aż tak dobrze to nie jest (śmiech). Moja żona mówi w sumie w pięciu językach, ja w trzech, a moja mama, oprócz ojczystego, zna także rosyjski, więc w sumie nasza trójka mówi w siedmiu różnych językach. Mam nadzieję, że kiedyś będzie więcej.

F.S. Co Pan uważa za największy sukces w życiu?

A.O. Największym sukcesem są na pewno moi rodzice, siostra i moja żona wraz z córeczką (w takiej kolejności, ponieważ chciałem zachować chronologię). Cieszę się także, że daję sobie radę w życiu, ale to akurat jest na drugim miejscu.

F.S. Właśnie chciałem zapytać o Pana żonę, gdzie Pan znalazł tak piękną kobietę?

A.O. To śmieszna historia. Raz nawet opisałem ją w pewnym konkursie w internecie i wygrałem go. (śmiech). Zalogowałem się na niemieckim czacie, który jest powiązany z czatami na całym świecie. Nie ma tam oszustów, bo jest to płatny i dość drogi czat i ludzie są sprawdzani. Poznałem tam Sarai, po chwili rozmawialiśmy już przez komunikator internetowy z kamerą, a po chyba pięciu miesiącach rozmów dzień w dzień przez wiele godzin, postanowiłem ją poznać osobiście. Sarai jest Meksykanką, więc miałem do przelecenia kawał świata. Zrobiłem to, byłem u niej miesiąc, poznałem jej rodzinę, trochę Meksyku i zabrałem ją na miesiąc do Polski. Oczywiście do Meksyku nie wróciła, latamy tylko w odwiedziny do rodziców i na wakacje. Została w Polsce, wzięliśmy ślub cywilny, a potem ślub kościelny w Meksyku. Codziennie dziękuję Bogu za nią i za córeczkę Ninę, która urodziła mi się 16 lipca 2012 r.

F.S. Ciekawa historia. Gratuluję serdecznie i na koniec ostatnie pytanie. Czego Panu życzyć na przyszłość? Dalej tak udanych sukcesów w biznesie, czy może czegoś innego ?

A.O. Zdrowia, to najważniejsze. Reszta może się sama jakoś uda.

F.S. Dziękuję za rozmowę.

Więcej informacji znajdziesz w gazecie średzkiej
Express Średzki


FS



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
odwiedziny: 78120
Dzisiaj
Niedziela 19 maja 2024
Imieniny
Celestyny, Iwony, Piotra

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl