Na skutek tego niedopatrzenia, prawo do wykonywania zawodu może stracić nawet 30 tysięcy osób.
25 lipca weszły w życie przepisy nowej ustawy o bezpieczeństwie morskim ze stycznia 2012 roku. Zgodnie z nimi, do nadania marynarzom uprawnień potrzebne jest odpowiednie rozporządzenie ministra w tej sprawie. Na wydanie go Sławomir Nowak miał aż półtora roku. Wielokrotnie przypominały mu o tym Urzędy Morskie. Mimo to, na dokument wciąż jeszcze trzeba czekać.
- Właściwie trudno się temu dziwić, bo nadzorująca te sprawy wiceminister szkoli się właśnie w MSZ przed wyjazdem na placówkę dyplomatyczną - mówi "Wprost" osoba związana z gospodarką morską.
- Minister Nowak pochodzi z Trójmiasta. Ta sytuacja urąga więc jego osobistej powadze. Widzimy, ile zaległości ma ministerstwo. W wielu przypadkach narusza to istotne podstawy prowadzenia działalności gospodarczej albo po prostu zatrudnienia, wtedy kiedy elementem tego zatrudnienia jest kwestia regulowania stosownych uprawnień, które przewiduje prawo. W przypadku marynarzy właśnie tak to wygląda – tłumaczy poseł Jerzy Polaczek.
Cytowany przez tygodnik rzecznik ministerstwa transportu Mikołaj Karpiński bagatelizuje całą sprawę. Podkreśla, że mimo braku rozporządzenia po 26 lipca "wnioski od marynarzy o wydanie dokumentów kwalifikacyjnych będą przyjmowane bez zakłóceń i będą rozpatrywane w trybie przewidzianym w Kodeksie postępowania administracyjnego".
Dodaje, że samo rozporządzenie, razem z innymi, które dotyczą marynarzy, jest na ostatnim etapie prac legislacyjnych. Powinno trafić do ministra transportu w najbliższych dniach.