Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Skrzydlate badaczki wodnych głębin

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Epokowe osiągnięcia z zakresu techniki, elektroniki czy innych dziedzin nauki dawno już uczyniły realnymi konstrukcje, jeszcze w dziewiętnastym wieku będące tylko fantastycznymi wytworami genialnych umysłów pisarzy science fiction. Ale ich książki nadal urzekają tysiące czytelników, gorliwie podziwiających też prawdziwe dzieła współczesnych naukowców i inżynierów – choćby podwodne giganty, mogące miesiącami przebywać w głębinach oceanów.
 Skrzydlate badaczki wodnych głębin

 Skrzydlate badaczki wodnych głębin
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Wymyślony przez Juliusza Verne niezwykły „Nautilus” kapitana Nemo posiadał elektryczny napęd, takież reflektory, rozświetlające wieczne mroki głębin i wspaniałą bibliotekę. Okręt wyposażono ponadto w wielkie okno, umożliwiające oglądanie tajemniczych morskich otchłani, od wieków rozpalających wyobraźnię badaczy.

Pierwszym naukowcem-oceanografem, który naprawdę zobaczył oceaniczną głębię, był Wiliam Beebe. W 1934 roku odbył do niej wyprawę batysferą - pancerną kapsułą, zabezpieczającą dwuosobową załogę przed straszliwym ciśnieniem słupa wody. Ale maleńkim bulajom tego „pojazdu” daleko było do kryształowego okna książkowego „Nautilusa”. Stalową kulę oceanografa uzyskano po złączeniu dwóch części, wytłoczonych z grubych, stalowych płyt. Otworom okienek nadano kształt ściętego stożka, zwróconego większą podstawą na zewnątrz. Osadzone w nich, sporządzone z grubego szkła organicznego szyby miały taki sam wygląd. W miarę opuszczania zawieszonej na stalowej linie batysfery rosło zewnętrzne ciśnienie wody, która dodatkowo „dociskała” do materiału uszczelniającego otwór okienny przezroczysty stożek, uniemożliwiając przenikanie cieczy do gondoli.

Pionierską eskapadę Beebe sfinansowało Towarzystwo National Geographic. Batysfera „zjechała” na głębokość niemal jednego kilometra. Taki sposób poznawania oceanicznych tajemnic niósł jednak zagrożenie dla załogi kapsuły. W przypadku zerwania liny zamknięci w stalowej pułapce ludzie mieli niewielkie szanse na ratunek. Dlatego batysfery zastąpiły później batyskafy – manewrujące samodzielnie pojazdy podwodne z ciśnieniowymi, grubościennymi gondolami, podwieszonymi pod pływakami, wypełnionymi lżejszą od wody benzyną.

Porywająca lektura „Dwudziestu tysięcy mil podmorskiej podróży” zaowocowała marzycielskim utożsamieniem tajemnic pewnej podbolesławieckiej żwirowni ze słynnym Rowem Mariańskim. Porównanie głębokości owej oceanicznej przepaści z mizernym, wypełnionym przesiąkającą do niego wodą wyrobiskiem nie zniechęciło nastoletniego „konstruktora” do planowania budowy własnej batysfery. Pojazd miał powstać z cylindrycznego kotła, posiadającego przykręconą szeregiem śrub pokrywę. Z jego boku wystawała krótka rura o sporej średnicy, opatrzona solidnym kołnierzem z gwintowanymi otworami. Projekt oczywiście pozostał w sferze marzeń, pomysł był bowiem w swoim założeniu szalony, a ogrom potencjalnych robót - wobec braku koniecznych do ich wykonania kwalifikacji i narzędzi (o kosztach nie wspominając) - przerastał zdecydowanie możliwości młodego wielbiciela fantastyki.

Postanowił więc zrobić małą batysferkę z mosiężnej części starej baterii łazienkowych kranów. Miała ona kształt kuli z kanalikami dla dwóch kranów, wylotu rury prysznica tudzież wlotów przewodów doprowadzających wodę. Przedmiot przypominał nawet nieco głębinowy aparat Beebe.

Zbędne otwory w kuli zamknęły hydrauliczne zaślepki, doszczelnione pakułami i towotem. Jedno gniazdo po usuniętym kranie stało się włazem, drugie przekształcono w okienko obserwacyjne „załogi”. Wyciętą z grubego pleksiglasu szybkę mozolnie dopasowano do właściwego otworu, wypiłowując na jej obwodzie zarys gwintu. Pozwolił on na szczelne umocowanie przezroczystego „korka” za pomocą gorącej smoły. Rolę podwodnych badaczy powierzono dwóm biedronkom. Ulokowane w „batysferze”, zawieszonej na silnym sznurku, odwiedziły głębokość blisko pięciu metrów ! Gdy po kilkunastu minutach wyciągnięto je z wody, biedronki całe i zdrowe odfrunęły z odkręconego włazu. Chyba nieświadome, że jako pierwsze chrząszcze wróciły z „głębinowej” wyprawy…

Więcej informacji znajdziesz w gazecie średzkiej
Express Średzki


Zdzisław Abramowicz



Dzisiaj
Wtorek 16 kwietnia 2024
Imieniny
Bernarda, Biruty, Erwina

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl


OtoSroda.pl © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
odwiedziny: 0