Grupa Oto:     Bolesławiec Legnica Środa Śl. WielkaWyspa Wrocław Powiat Wrocławski Nieruchomości Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Zatruta miłość

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Zaborczej miłości niemal zawsze towarzyszyła zazdrość, popychająca niejednokrotnie nawet do popełnienia zbrodni. Tak tragiczny finał płomiennej namiętności stanowił więc „wdzięczną” kanwę dla poematów romantycznych twórców, gdzie niespełnione uczucie kończy gwałtowna śmierć przynajmniej jednej z zakochanych w sobie osób. Ponury kres wielkiej miłości bywa jednak nie tylko wytworem literackiej fantazji.
 Zatruta miłość

 Zatruta miłość
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć. Zatruta miłość
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć. Zatruta miłość
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

W powiecie lwóweckim, opodal bocznej i dość rzadko używanej gruntowej drogi, wiodącej ze Zbylutowa do Skorzynic, stoi oryginalny, wykuty z kamienia krzyż z łukowymi podporami ramion. Piaskowcowy monument jest ponoć jedynym tego typu obiektem nie tylko na Dolnym Śląsku.

Pierwotnie widniała na nim sylweta miecza, ta jednak niemal całkowicie zniknęła, gdy w 1883 roku w centrum krzyża wyżłobiono regularne, płaskie wgłębienie, a na nim wyryto tekst, przypominający ponure wydarzenie, do jakiego miało dojść w tamtym miejscu niemal trzysta lat wcześniej - licząc od daty sporządzenia inskrypcji.

Historię zbrodni, dokonanej owego tragicznego dnia, ponoć niegdyś przekazywano z pokolenia na pokolenie jako ludową opowieść, odnotowano ją też w formie krótkiej wzmianki w starej bolesławieckiej kronice. Jej treść w dowolnym przekazie głosiła, iż 2 czerwca roku 1601 panna młoda Maria Wetzel, zmierzająca tą drogą na ślub z Ignatzem Gabrielem, została napadnięta i zasztyletowana przez swojego byłego narzeczonego, który dokonawszy z zazdrości strasznej zbrodni zbiegł.

Autentyczność przytoczonego wydarzenia, dbałość o zgodność przekazu niniejszego tekstu z faktami sprzed czterystu dwudziestu trzech lat – są tu jednak mniej istotne, bowiem innych, znacznie lepiej udokumentowanych przykładów chorobliwej zazdrości, kończącej się tragicznie, można znaleźć więcej. Prymitywne pojmowanie „honoru” nakazywało wielu zakochanym stosować zasadę - skoro nie będziesz moja lub mój, to nikt ciebie nie będzie miał…

Oparte na podobnym myśleniu ludowe przekazy, funkcjonujące przed 1945 rokiem w dawnym powiecie bolesławieckim, zostały zapomniane po wysiedleniu stąd Niemców. Jedną z takich historii, przedstawioną w ogólnym zarysie, poznała polska osadniczka po 1945 roku z ust mieszkającej krótko z naszymi rodakami we wspólnym gospodarstwie niemieckiej kobiety. Zasłyszana legenda – czy też może autentyczne wydarzenie – miało następujące tło i przebieg.

W okolicach Gromadki dawno temu było sporo odległych, leśnych uroczysk, do których rzadko kiedy zapuszczali się ludzie, dziki gąszcz odstraszał bowiem nawet zapalonych grzybiarzy i myśliwych. Dlatego właśnie tam miał naprędce sklecić swoją prymitywną chatkę pewien młody, ponoć nad wyraz urodziwy i krzepki smolarz.

Stało się to po wielu miesiącach jego akceptowanych zalotów i odwzajemnianych umizgów ze strony miejscowej, wiejskiej piękności. Gdy był już pewien, że wkrótce zostanie ona jego żoną, nagle został przez nią odtrącony. Z  żalu i wstydu postanowił w głębi kniei, w nędznej szopce dokonać samotnie reszty żywota.

Tam trawiony goryczą dowiedział się, z czyjego powodu spotkał go wielki nietakt i niewdzięczność ze strony ukochanej. Jakiś „życzliwy” człek uświadomił mu bowiem, iż główną rolę w jego upokorzeniu odegrała osoba innego pretendenta do ręki przewrotnej niewiasty - majętnego bauera, znacznie od niej zresztą starszego.

Miejscowa piękność okazała się być wyrachowaną dziewczyną, przedkładającą przyszłe dostatnie i wygodne życie u boku podstarzałego bogacza nad miłosne uniesienia z młodym i pięknym, ale ubogim mężem. Wściekły smolarz opuścił więc las i podpalił zabudowania rywala. Był to czas jesiennych pluch i wszechobecnej wilgoci, dlatego mizerny ogień szybko dostrzeżono i ugaszono.

Podpalacz ponoć uciekł z kraju, natomiast wystraszony bauer zrezygnował z żeniaczki. Ostatecznie wiarołomna panna pozostała w wolnym stanie do końca życia, nikt nie był bowiem pewien, czy smolarz kiedyś nie wróci, by zemścić się na ewentualnym, kolejnym partnerze jego przewrotnej wybranki…

Więcej informacji znajdziesz w gazecie średzkiej
Express Średzki


Zdzisław Abramowicz



OtoSroda.pl © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
odwiedziny: 0